Ostatnia runda Rollo Ligi anno domini 2023, jednocześnie ostatnia runda Pucharu Europy (pozostały jeszcze pojedyncze wyścigi w ramach Pucharu Czech i przejazdy promujące jazdy na hulajnodze w różnych czeskich miastach) odbyła się w ostatni weekend września. Wyprawa na rzeczony wielki finał sezonu awizowana była na tym blogu jako potencjalne wielkie lanie. I takie właśnie wielkie lanie się uskuteczniło, no prawie.
Konstantinovy Lázně, pieszczotliwie Konstantinky, to malutkie uzdrowisko, skądinąd jedyne w pilźnieńskiem (te bardziej znane leżą już w karlowarskiem). Region, w którym położone są Konstantinky należy do najczystszych w całej Czechii, stosując się do wprowadzonej poprawki terminologicznej. Mało przemysłu, dużo lasów, znacząco mniejsze zaludnienie niż w Czechach, na Morawach, czy na czeskim Śląsku. Ogólnie sielsko anielsko. Niedaleko od Konstantinek zalegają na pagórach dwa zamczyska: Gutštejn i Švamberk. W samym uzdrowisku znajduje się ogólnodostępny zdrój (Prusíkův pramen) z leczniczą wodą tak samo paskudną w smaku, jak znacznie bardziej znane źródła w Kalamárach (tj. Karlových Varech). Może to i zdrowe, ale gębę wykręca, a wzrostu formy nie potwierdzam.
Początek wyprawy do ulubionych sąsiadów miał miejsce już dzień wcześniej. Powód był chyba oczywisty: wizyty i rewizyty na zamczyskach. Pierwszy nocleg, z czwartku na piątek, wypadł w Czeskim Dubie. Kamping położony przy samym kąpielisku miejskim, ze względu na porę roku już bez tłumów, jedynie parę Wohnmobili na placu, cena przystępna, spoko właściciel. W Konstantinkach miejscem taboru był natomiast kamping ‘La Rocca’, będący jednocześnie zapleczem technicznym, punktem centralnym i wyjściowym dla wszystkich zawodów (trasa przylega bezpośrednio do kampingu).
Organizacja wydarzenia była zasadniczo bezproblemowa, wielką zasługą doświadczonej ekipy z Pilzna. Numer wyścigowy otrzymałem ten, co zawsze na ‘Rollo Lidze’ (są po prostu przypisane do zawodnika na cały sezon). Pisałem wcześniej również o nieodpowiadającym mi całkowicie profilu trasy w Konstantinkach. Tym większym zaskoczeniem, dla mnie, ale myślę, że również i dla pozostałych, okazała się trasa długiego wyścigu, na której odbędą się przyszłoroczne mistrzostwa świata. Piszę o zaskoczeniu na duży, bardzo duży plus i gratulacje dla chłopaków, że takową właśnie trasę wytyczyli. Wymagająca, to bez dwóch zdań, ale sprawiedliwa (słowo to odmieniane było przez wszystkie przypadki istniejące w językach czeskim, polskim i niemieckim). Jedna trzecia to podjazd (miejscami wcale stromy), druga trzecia – zjazd (na łeb, na szyję), trzecia trzecia poprowadzona została całkiem po płaskim; jakość nawierzchni zróżnicowana z przewagą asfaltu pierwszorzędnego. Dla każdego zatem coś miłego (lub przykrego, jak pisał onegdaj A. Sandauer). W tym roku miała miejsce również wiekopomna zmiana odwiecznego cyklu zawodów ‘Rollo Ligi’ w Konstantinkach. Zatem kryterium odbyło się tym razem w sobotę, a w niedzielę był wyścig na trasie długiej. Odwrotnie tedy niż zawsze, co powodowane było ruchem pociągów regionalnych na pobliskich torach.
Sobotni wyścig krótki, kryterium znaczy się, odbył się po klasycznej trasie: po pięknie wyasfaltowanej ścieżce rowerowej. Absolutnie kapitalna nawierzchnia, to należy podkreślić. Po płaskim naturalnie szans żadnych z hulajnogami na dwóch dużych kołach nie miałem, dojechałem pod koniec stawki. Przy czym, co ważne, jako ostatni, którego nie zdublowano. O tyle pocieszenia.
Dubel zdarzył się natomiast na długim wyścigu, chociaż, pech nie pech, zabrakło mi 50 m. na ostatniej prostej. Jednak Tomáš Z., zwycięzca, jak przycisnął pod koniec, to już nie dało rady uciec. Trzeba było spierd… na bok, bo by człowieka rozjechał:) Dlatego w wynikach figuruje przy mym nazwisku jedno kółko mniej, ujmy na honorze jednak nie było – nic więcej się nie da zrobić na BCS-ie. Przebieg długiego wyścigu był taki, jak zawsze: pod górę słabsze towarzystwo na dużych hulajnogach dochodzę, niektórych urywam, jednak na zjeździe wszyscy wyposażeni w 28/28 mijają mnie bez najmniejszego wysiłku. Na tacho miałem 50 km/h, a najszybsi ponad 70 km/h – masakryczna różnica in minus i zarazem sprawa, której się nie da rozwiązać w obecnej konfiguracji sprzętowej.
Jak każda runda ‘Rollo Ligi’ również i ta w Konstantinkach okazała się wspaniałą imprezą. W piątek wieczorem nowo wybrane przewodnictwo ‘Czeskiego Związku Hulajnożenia’ zafundowało uczestnikom beczkę pifka, więc się działo. Jak się dowiedziałem, miejsca na przyszły rok są już na kempie zarezerwowane. Wielkie podziękowania dla organizatorów wszystkich zawodów, i tych z serii ‘Rollo Ligi’, i tych z serii pucharowej, za trud, czas i pieniądze inwestowane do tego, by zawody najpiękniejszej i najstarszej na świecie ligi hulajnożenia nadal się odbywały. Jak zdrowie, robota i finanse pozwolą, to w przyszłym roku będę na bank.