Dnia 13 stycznia roku 2021, kolejnego tedy roku pandemicznego, minister – Sam-Nie-Wierzę-W-To-Co-Mówię – Niedzielski ogłosił wszem i wobec, jakoby czeska wariacja dotarła właśnie do Kraju Nadwiślańskiego. No i publicznie wyrażając taką opinie, się pan ministrzyna bardzo mocno pomylił, albowiem czeska wariacja ogarnęła wielu z nas już znacznie wcześniej. (Niektórych trzyma od wielu dziesięcioleci, ale odnoszę się jedynie do czasów najnowszych). Mianowicie jakoś tak w listopadzie roku minionego ukazał się przedmiot niniejszej recenzji, czyli kompilacja największych hiciorów czeskiej super grupy Tří sestry na trzech CD (sic!), krótko przed świętami na półki trafił kolejny, „coverowy” album ich autorstwa „Sex Drógy Rokenról” (to swoisty hołd Sióstr dla klasycznego punka, street punka i folk punka), wreszcie – to po trzecie – Siostry puściły w eter informację o zaawansowanych pracach nad nowym studyjnym albumem. Słabo? Nie wiem, jak wy, ale ja zostałem ogarnięty (już dawno) wspomnianą przez miniministra czeską wariacją i nie zamierzam się przeciw niej szczepić.
Kochane Siostrzyczki towarzyszą mi tak jakoś od czasu studiów. Uczestniczyłem w wielu ich koncertach – niepowtarzalną atmosferą odznaczają się zwłaszcza open airy na terenach Ledáren na Braníku, Na staré Sokolovně zdarzyło się kilka przypadkowych spotkań i pogaduszek przy browarku. Eh, piękne to były czasy… Historii Sióstr nie sposób przedstawić w kilku słowach. Jak bowiem krótko opisać działalność absolutnej legendy czeskiej sceny alternatywnej? Nie da rady. Przecież to niemal cztery dekady grania, jako byli lub aktywni członkowie zespołu funkcjonowały wybitne postaci czeskiego (street-)punka i folka (Sahula, Fanánek), znaczące jest harmonijne przejście przez wiele stylów muzycznych (punk, skinhead rock, celtyckie brzmienia, teraz folk), zespół dotknęło parę dramatów (los Sahuli i noga Fanánka), załoga wydała wiele albumów studyjnych, (przynajmniej) trzy koncertowe, skomponowała niezliczone hity, zaoferowała publice fenomenalne koncerty. Słowem: historia zespołu to materiał na grubą książkę. Poza tym, tym, którzy Siostry znają, pisać o nich nie trzeba. A tym (tym tym tym), którzy Sióstr nie znają (to Czesi mają w ogóle jakąś dobrą muzykę?, słychać często podczas wieczornych prawdziwych Polaków rozmów), nic już nie pomoże. I przynajmniej ja pomagać takim nie zamierzam.
Wydawnictwo zatytułowane „Platinum Maxxximum” obejmuje, jak wspomniano, trzy CD i nawiązuje do wydanej wcześniej, bo w roku 2007 również kompilacji pt. „Platinum Collection”. Pierwsze dwa dyski zawierają utwory powstałe do 2007 r. (w dużym stopniu są tożsame z antologią z 2007 r.), natomiast trzeci obejmuje okres nowszy, tj. utwory z lat 2007-2020; tenże pomieścił zarówno dwa całkiem nowe kawałki („Litovel”, „Jinej vdolky”), jak i (kapitalna przeróbka!) utwór „Ať seš punk!”, znaczy się cover utworu „Mods, Skins, Punks” The Professionalsów. Razem dało to dokładnie osiemdziesiąt kawałków, z których przynajmniej połowa to hity, grubo ponad trzy godziny grania, w sam raz dla muzycznego okraszenia średniej popijawy. Kilka znanych utworów opatrzonych zostało etykietą „na nowo zmiksowane”, ale nie bójcie się, nie są to żadne przeróbki, żadne nowe wersje, po prostu pewne niewielkie zmiany w relacjach poszczególnych instrumentów, niekiedy wokalu, powiedzmy takie odświeżenie brzmienia.
Omówienie zaczynam od okładki. Bo na niej to, panie, widzimy taką blondynę, że łuuu, miód malina. I ma w sobie coś mocno przyciągającego. Co? No, skoro znakiem rozpoznawczym Sióstr jest trojpíča (uwaga! po morawsku: trojpiča), samica z okładki ma ją zresztą wytatuowaną na ramieniu, to i ona sama ma coś cieleśnie potrójnego. Swoją drogą, to starzy Słowianie – Tří sestry zaczęli przeca grać w czasach prasłowiańskich (powstali w 1985 r., debiut płytowy pięć lat później), widząc taką dziewoję, zgłupieliby do reszty. Logiczny i konsekwentny w językach słowiańskich system liczby pojedynczej, podwójnej (dual) i mnogiej – dual wyprowadzony został z dominujących przecież w ludzkim ciele podwójności – wziąłby w łeb. I możliwe, że patrząc na taką dziołchę musieliby wprowadzić dodatkową kategorię liczby potrójnej (tróal), która dla rzeczownika „cyc” wyglądałby mniej więcej tak: „jeden cyc” – „dwa[j] cycaj [resp. jeżeli ‘c’ potraktować jako spółgłoskę funkcjonalnie miękką, wówczas możliwa wymiana ‘a’ na ‘e’, stąd potencjalnie i ‘dwa(j) cycej’]” – „trzy cycy” – „cztery cyce” – „pięć [i więcej] cyców”. O paradygmacie odmiany wdzięcznego rzeczownika „píča” pisać nie będę (Zjednoczona Prawica, Ordo Iuris, Kaja G. z koronkowymi majtkami na twarzy oraz cała reszta nie śpi i nie dajcie się uśpić, albowiem „sou sou mezi náma sou // oni mezi náma sou // možná s váma pogujou”).
Rozważań determinowanych okładką w tym momencie wystarczy. W pianie piwa (tak jest, Siostrzyczki mają nawet własne piwo) rysuje się bowiem dalece ważniejsza kwestia: pisać czy nie pisać o poszczególnych kawałkach? Nie pisać. Blog ma w założeniu wskazywać jedynie na ciekawe płyty, omówienie ośmiu dziesiątek kawałków zajęłoby zbyt wiele miejsca i skutecznie zniechęciło smartczytelników, wreszcie: z Siostrami jest tak, że lepiej ich słuchać niż o nich pisać/czytać. Jeżeli komuś nawet w pandemii brakuje czasu na przesłuchanie wszystkiego, to niech przygodę z kompozycjami Sióstr rozpocznie od kilku najważniejszych kawałków, powiedzmy niech ograniczy się początkowo do „Život je takovej” [„a jinej nebude”; co racja, to racja], „Budapešť” (w czeskim oczywiście ta, a nie ten Budapeszt), „Ztráta imunity”, „Pijánovka”, „Lidojedi” („ten Holub je pračurák”), „O strašlivé vojně s Turkem”, „Toy Dollz”, „Svatozář”, „Mexiko”, „Aida”, „Bunda z koženky” (z nieśmiertelną frazą „bunda z koženky, kunda z Boženky”), „Válka s loky”, „Alkohol je”, „Už koluje fáma” („A kdo nepije s náma // to je pěknej… zmrd, zmrd”), „Modlitba pro partu” (utwór zamykający każdy koncert Sióstr, na którym byłem), „Kalhotky ze Lhotky” (Supice rzucająca na koncertach w tłum majtale z trojpíčą).
Resztę sobie przesłucha, jak już się do zespołu przekona. Warto się również wsłuchać w teksty. Fantastyczne, niekiedy liryczne, niekiedy odjechane, jednak zawsze z humorem, także mocno auto- i ironiczne, częstymi motywami są tu białe myszki, mniejsze lub większe odjazdy jednostek lub kolektywów, pijatyki, browarek, miętóweczka, fernet, rum. I jak tu nie kochać Sióstr? Zatem wszystko pięknie, tylko gdzie są – kurka – winyle?