Rantanplan to grupa, która przez ponad dwie decennia grania dorobiła się, zasłużenie czy nie, to już inna sprawa, miana (niemal-)legendy niemieckiego SKA. I która to grupa po dwóch latach wydała kolejnego, jubileuszowego – bo dziesiątego długograja (wcześniejszy to „Licht und Schatten”). W trzech wersjach: długograj, CD, CD plus Epka („Rudeboys von der Reeperbahn”, 6 kawałków).
I co my tu dostaliśmy? (omawiam CD). Jako pierwsze zwraca uwaga gra językowa w tytule, która chyba mogłaby być bardziej udatna. Pomijając aliterację Rudel-Rebel, to za bardzo nie wiadomo, o co, o kogo chodzi: trawestacja starego hasła „Stay Rude, Stay Rebel”?, czy może nowszego „Stay Rude, Stay Free”?, a właściwie to, kto jest „Rudel”, a kto jest „Rebel”? Psiaki na okładce są za to w porząsiu, mając świadomość genezy nazwy zespołu (podpowiedź: Lucky Luck, bracia Daltonowie i on…). Dwa lata przerwy pomiędzy albumami to regularność podobna do Gimp Fist, z podobnym zresztą zastrzeżeniem odnośnie do sfery napięć, zawierającej się między „szybko” a „dobrze” (spójrz na recenzję GF). Skądinąd odnaleźć da się kilka dalszych analogii pomiędzy nowymi albumami obu zespołów (pamiętając naturalnie o ich przynależności do odmiennych stylów). Oto także Rantanplan na „Rudlu” gra nieco inaczej, i tak jak na nowym albumie GF, także i tu nie odnajdziemy żadnego superhitu. O superSKAkankach w rodzaju „Hörbie” z poprzedniego długograja (swoją drogą to kawałek, który uratował cały album) możemy zapomnieć (może najbliżej będzie tutaj „Rudegirl from Outta Space”).
Wydany w styczniu 2019 roku „Stay Rudel, Stay Rebel” zawiera dziesięć kawałków, niemal dokładnie pół godziny grania. Czyli tak, jak do tej pory, Rantanplan zasadniczo rzadko kiedy wydawał dłuższe albumy. Na otwierający album kawałek wybrali goście z Sankt Pauli tytułowy song, co swoją drogą nie jest konwencją zbyt często spotykaną. A muzycznie? Co tu się rozpisywać, tak winno się otwierać albumy SKA, nogi skaczą na wszystkie strony, nie ma mowy, by je opanować. Kolejny numer to „Pornfood”, dźwiękowo znacznie ciężej niż normalnie w SKA, znaczy się bardziej (pop-)rockowo, dużo daje sekcja dęta, o poziomie tekstu jednak lepiej zapomnieć. „Kain Richtung Heimat” – tak główkuję, co tu z tym tytułem jest, panie, grane, ale – póki co – do niczego nie doszedłem. Muzycznie za to bez historii. Podobnie jak w kolejnym, „Maschine”. Jakieś bitowe syntetyzatory wprowadzili, chyba miało toto udawać monotonne dźwięki maszyny, słowem: mogło (powinno) być lepiej. Za to „An/Aus” to już porządne granie, znacznie szybciej, niemal w punkowym rytmie. I dla odmiany dużo spokojniej w najdłuższym na płycie „Nachtzug nach Paris”. Początek niemal jazzowy, następnie kawałek przechodzi w taki typowy, solidny niemiecki… rock? Von wegen! W pop!, panie, w klasyczny pop! (ręce opadają). „Kill den Spiegel” – dokładnie to samo, niemiecki pop to zjawisko niepokojące, które albo się lubi, albo nie lubi (kto nie lubi, ten nie polubi). Rzeczownik „Rudel” tworzy ramę kompozycyjną tytulatury albumu, zawiera go pierwszy i ostatni kawałek. Znacznie mniej podobne są oba songi w płaszczyźnie muzycznej (a może właśnie o to chodziło?): ostatni kawałek jest znacznie bardziej wyciszony, bardziej nastrojowy, spokojniejszy; i znacznie krótszy (najkrótszy na płycie). No i pora na dwa najciekawsze kawałki. Z tym, że piszę o płaszczyźnie muzycznej, bo o tekstach lepiej nie wspominać (nie wiem, co się chłopakom stało, ale takie teksty, jak na nowym albumie, to można pisać w pierwszej klasie zawodówki). Pierwszy to „Partytrick”. Muzycznie to SKA jak się patrzy, SKA jak się słucha, SKA w porządnym wydaniu; tekst jednak odrzuca. A następny „Rudegirl from Outta Space”, wprawdzie nieco eksperymentalny, ale przede wszystkim utrzymany w rytmach jamajskich, czyli najlepszy na płycie.
Podsumowaniem niech będzie refleksja, której refleks (o, jak pięknie to wyszło) znajdziecie w tytule tej recenzji. W kawałkach, w których Rantanplan „stay” muzycznie Rantanplan, czyli „Partytrick” i „Rudegirl”, jest Rantanplan po prostu najlepszy. A reszta? Może po prostu zapomnijmy, (niemal-)legend nie powinno się tak źle traktować. Tak sobie jeszcze mniemam, że niestety Rantanplan podążył drogą Sondaschule, czyli nam się na maksa zpopował i ktoś tu ma chyba parcie na papier. Czyli nie jest dobrze. A nawet jest źle.