Oż ty w mordę! (For Family and Flag [kompilacja], Volume 1, 2020, Pirates Press Records)

Omawiany album, podobnie jak inne kompilacyjne wydawnictwo Pirates Press Records (PPR) z 2020 r., czyli „Oi! 40 Years Untamed”, przedstawia przykład interesującej projektowej intertekstualności. Oba długograje, będące (oby!) zwiastunami poważniejszych projektów wydawniczych, nawiązują bowiem w sposób bezpośredni do wcześniejszych inicjatyw. Z tym, że wspomniany (i omówiony już na tym blogu) „Oi! 40 Years Untamed” za prototekst miał starszy o cztery dekady kultowy album „Oi! The Album”, natomiast przedmiot niniejszej recenzji, „For Family and Flag” nawiązuje do wcześniejszej o dwa lata trzyczęściowej serii „One Family One Flag” (Evil Conduct z „That old Tattoo”!), wydanej jako jubileuszowe dwusetne wydawnictwo (natomiast „For Family and Flag” jest wydawnictwem trzysetnym). I powtórzę: komplementaryzacja w tytulaturze („Volume 1”) wskazuje – mam nadzieję, że (FCK) CRN nie pokrzyżuje planów –, że będzie to wydawnictwo kilkuczęściowe.

Pokrywanie się zespołów na obu wspomnianych kompilacjach z 2020 r., dodajmy również i tę trzecią „Oi! This is Streetpunk 2020”, zespołów, których wydawcą jest PPR, stanowi rzecz jasna zabieg jakiegoś rodzaju marketingowy. Postępowanie takie zaczyna robić się coraz bardziej zrozumiałe: zarówno ze strony wydawców (kasa, misiu, kasa) oraz zespołów (coraz mniej jest załóg takich jak berliński Turbolover, którzy i wydają wszystko sami, i płacą za wszystko sami, mając tym sposobem głęboko w dupie wszelki marketing i konformizm) i nie pozostaje nic innego, jak się z tym pogodzić.

Czternaście utworów zawiera omawiana kompilacja. Otwierają ją nieznani mi Shuffle and Bang z utworem „Let the good Times rolls“. No i mamy zagadkę na sam początek. Mocno swingujące, absolutnie nie streetrockowe klimaty inicjujące album… I może to prowadzić do poważnych nieporozumień. Niewykluczone, że jakiś ortodoks po włączeniu płytu już by do niej nie wrócił. Jedynym wytłumaczeniem, dlaczego utwór ten znalazł się na płycie w takim towarzystwie, jest chyba jego tytulatura. Inaczej nie za bardzo jestem w stanie sobie to wszystko wyjaśnić. Na szczęście już za chwilę wszystko wraca do porządku, któż tu bowiem tak pięknie pogrywa? Ano, Cock Sparrer prezentując swój kolejny nowy utwór „Marching Onwards“, i już łyse serce się rozgrzewa a banan upiększa nasze robotnicze twarze. Czy mi się podoba? Trudno znaleźć jakiś słaby punkt na ostatnich dwóch płytach CS, dlaczego więc nowe utwory miałyby być słabsze? Następni to The Slackers z utworem „Nobody’s listening“. Sekcja dęta (jak ja to, kurka, lubię), rytmy SKA, utwór najkrótszy na całej płycie, trwający niecałe dwie minuty. Ale jakie fajne to dwie minuty, naprawdę udany kawałek, chyba koncertowy zresztą. Kolejne wpływy SKA odnajdziemy w „When this World ends“ od The Bar Stool Preachers. Mięciutko, bardziej soft niż street, ale bardzo fajnie szczególnie w połowie utworu. „Battery Street“ The Drowns to utwór kończący ich nowy, doskonały tegoroczny album. A jaki album, taki i wieńczący dzieło utwór – doskonały. Stanowi on swoisty pomost między dwoma kawałkami z influencją SKA a dogmatyczną streetrockową jazdą, która dojdzie do głosu w trzech kolejnych utworach. Pierwsi z tej listy to Charger i „Watch your Back”. Potężne, najpotężniejsze na płycie brzmienie, chóralne zaśpiewy, solówki w metalowych klimatach, kolesie ani na sekundę nie zwalniają tempa. Całkowity odjazd to z kolei Noi!se i ich „Lost”. Agresywnie, szeleszczą talerze, z ciekawym, wysokim wokalem wspomaganym przez singalong, kapitalny refren, ciekawa solówka zarówno jako linia główna, jak i w tle, miejsce i dla partii basu. Utwór przemyślany i świetnie zagrany, aczkolwiek mógłby być lepiej zmiksowany. Działa pobudzająco na nerw agresji, wzrost poziomu testosteronu przy odsłuchu zagwarantowany. Niezgorzej wypadli również i Bishops Green ze swoim „Working Poor“. Melodyjnie, mocno, w międzyprzestrzeni mid- oraz up-tempa, udane zawieszenia rytmu, charakterystyczny wokal plus chórki. Bardzo fajny kawałek. Dla konstrukcji albumu chyba lepiej by było, gdyby w tym miejscu pojawili się Lionsi lub Antagonizers ATL ze swoimi bardzo dobrymi utworami (patrz niżej), jednak mamy tu bliżej mi nieznanych Seized Up z utworem „Taking back the Neighborhood“. No i uczucia po odsłuchu mam mocno mieszane, to raczej taki amerykański HC, którego trzeba być zwolennikiem, do melodyjności właściwej Oi! jest w tym przypadku bardzo daleko. Podobny casus poświadczają zresztą i Subhumansi z „Thought is free“; tu akurat utwór nieco ratuje druga jego część. Lion’s Law na „Damaged Heart“ słucha się już znacznie lepiej. To akurat taki kawałek, w którym Lionsi bliżej mają do street punka niż metalu, co wyszło mu (i płycie) na dobre. Plasuję go wśród najlepszych utworów na płycie. Wreszcie 45 Adapters z „Now or never“. Ci to mają dopiero niepowtarzalny styl! Nie ma chyba drugiego zespołu, który by street punka interpretował w tak oryginalny i niepowtarzalny sposób. Stąd też trudno tu cokolwiek napisać, po prostu trzeba ich posłuchać i wyrobić sobie zdanie. Znakomicie zagrali Antagonizers ATL na „Black Clouds“. Song do poskakania, do chóralnego współśpiewania przy czarodziejce gorzalce, do podśpiewywania przy goleniu, do irytowania sąsiadów przez głośnie odtwarzanie; w brzmieniu niemal jak Slade. Na końcu napotkamy utwór „Need“ autorstwa i w wykonaniu Lenny Lashley’s Gang of One. I co tu mamy? Ramę kompozycyjną, gdyż także ów kończący album utwór, oprócz openera, skomponowany jest w diametralnie odmiennej stylistyce niż jego torso. Po pierwsze – solo, po drugie – akustycznie, no ale pięknie, tak pięknie, jakby brzmiał streetrockowy gospel (o ile by istniał).

Chciałbym, by jedna kwestia pozostała poza dyskusją. „For Family and Flag”, część pierwsza, to album bardzo dobry. Pokusiłbym się wręcz o opinię, że byłby to długograj wybitny, gdyby oceniać mi przyszło jedynie czysto streetrockowe kawałki, które przecież na LP dominują. A w tym aspekcie uważam, że mamy do czynienia z materiałem chyba jeszcze lepszym niż ten, który wybrany został na „Oi! 40 Years Untamed”, a to już o czymś świadczy. Mam wręcz problem, który ze streetrockowych kawałków z „For Family and Flag” uznać za najlepszy: czy Antagonizers ATL, czy The Drowns, czy Cock Sparrer, czy jednak Lion’s Law, a może Noi!se (no dobra, decyduję się na Noi!se). Jednakowoż pojawiają się na albumie również utwory, które pochodzą albo z całkiem innej bajki jak swingujący otwieracz, albo pasowałyby znacznie bardziej do antologii HC (przypadek Seized Up i Subhumans). To powoduje może nie tyle dysonans, co swoisty rozstrój stylistyczny albumu jako całości. Oczywiście, nie mam nic przeciwko songom w odmiennej niż Oi! stylistyce, stylistyczne preferencje, które przecież ma każdy ze słuchaczy, dochodzą jednak do głosu przy próbie oceny. Ale może właśnie w tej i takiej właśnie różnorodności tkwi siła tego albumu. Znajdę na nim coś ja, znajdziesz i ty, i on toże. Niewykluczone także, że ów stylistyczny misz-masz pierwszej części nabierze na znaczeniu (może stanie się dominantą?) w perspektywie całej, kilkuczęściowej serii. W każdym razie jestem pewien, że nie będą to stracone pieniądze (nawet dla ortodoksów), jeśli ktoś sobie pierwszą część „For Family and Flag” zakupi (koniecznie winyl). Na kiepską pogodę i grożącą nam kwarodową narantannę będzie jak znalazł.