Mołodcy, nie ogórcy (The Zapoy!, The new World, 2019, Mangy Little Mut Records)

The Zapoy! już trochę na tym (starym) świecie grają, aaa tak z piętnaście lat. Byli przez ten czas autorami resp. współautorami paru wydawnictw, do tego w różnych postaciach fizycznych, i nie za bardzo wiem, jak oba te fakty zinterpretować. Czy jest to próba włączenia się w nowoczesne kanały dystrybucji albumów (parę quasi-albumów i splitów opublikowanych w formie plików mp3), czy chwalebne trzymanie się tradycji DIY (wydany w 2004 r. nakładem własnym album „!!!!”), a może propagacja twórczości przez splity (choćby „Druschba/Freundschaft” ze Stomper 98 w 2016 r.)? Tradycyjnych, w sensie wydanych w wytwórni oraz prezentujących wyłącznie własną twórczość, albumów odnajdziemy w portfolio Moskwian na chwilę obecną tylko dwa. Pierwszym, z roku 2014 był „Skinhead Power” (reedycja winyla w trzech kolorach w minionym roku), drugim jest przedmiot niniejszej recenzji; oba wydane zostały w Rosji, prymarnym językiem dla Dipsomaniaków jest wciąż rosyjski (i bardzo dobrze). Odnotować można na koncie chłopaków również średnio udany cover Perkele „4 you” (na jednym z „elektronicznych” albumów).

The new World”, i CD, i winyl, liczy sobie dziesięć kawałków, w tym jeden absolutny superhit oraz dwa utwory ponadprzeciętne. Struktura nowego średniograja (nieco ponad 32 minut grania) rozpatrywana pod kątem poziomu artystycznego przedstawia się zatem podobnie do tej z poprzedniego albumu, gdzie ponad wszystko wybijał się kawałek „Moda”, w pamięć zapadły mi jeszcze ze dwa, góra trzy dalsze songi. Powyżej napisane to część bardziej skomplikowanego problemu. Ogólnie, to albo się chłopaków i ich dokonania lubi, albo nie. Ponieważ na obu ich albumach są kapitalne kawałki (mniejszość), ale i kupa ziejących nudą cienizn (więcej). Stąd też i oceny ich dorobku sięgają od zachwytów (ze strony lubiących, dla hitów) po dezaprobatę (od nielubiących, dla niehitów). Bez wątpienia do muzy The Zapoy! trzeba się przyzwyczaić/przyzwyczajać. A jeszcze więcej, dużo więcej wyrozumiałości wykazać należy dla głosu wokalisty…

Nie ma się co zajmować przeciętnymi lub słabymi kawałkami. „Nie po drodze” to superhit, bez dwóch zdań. Piękna melodia, chóralny zaśpiew, piękne gary. To się mołodcom naprawdę udało. Oceniam go nawet jako jeden z najlepszych kawałków street rockowych roku 2019. „Nasz lokalny pub” – bardzo dobry, w dobrym street punkowym duchu, z wydatnym udziałem klasycznego rock’n’rolla. Kończący album „Przyjaciele” również udany. Ciekawe otwarcie, wyciszenie, udana melodia. Przy tym najdłuższy na płycie (jedyny ponad cztery minuty). No, na wyróżnienie jeszcze zasługuje „Nowy świat”. Reszta przeciętna, niektóre kawałki wręcz słabe („Kawior”, „Subkulturowe dziewczęta”).

W ogólnym rozrachunku przyjmuję nowy album Dipsomaniaków z Moskwy życzliwie (mołodcy, nie ogórcy). W paru miejscach mogłoby być lepiej, ale nie ma co narzekać. Zarazem przyznaję, że od dłuższego czasu czekam na street rockowy zespół ze Wschodu (Rosja, Białoruś, Ukraina), który zrobi w obrębie Punk&Oi! podobnie dużą karierę jak choćby Distemper w nurcie SKA. Potencjał na Wschodzie tkwi nieprawdopodobny, co jednak jeszcze trzeba zrobić, to przezwyciężyć faszystoidalne narodowe ukierunkowanie ideologiczne większości współczesnych street rockowych kapel z tamtego rejonu (większość z deklarowanie antyfaszystowskich bandów to klasyczna szara strefa) oraz jeszcze bardziej rozwinąć kontakty z Zachodem. Czy takim właśnie zespołem staną się The Zapoy!? Nie wiem, nie mam zdolności wróżenia z fusów. Na razie nie rozczarowują, jednak, z drugiej strony, nie mogę przypisać im szczególnie błyskotliwego (jak dotąd) rozwoju. Dlatego: поживём – увидим.