Początek prac nad dodawaniem własnych impresji z wycieczek na różne zamczyska datuje się na 1 listopada 2018 r.
Okoř
Orlík nad Vltavou
Vrškamýk
Zvikov
Lalalalalalala aejaejaeejae (Nabat, Banda Randagia, 2018, C.A.S Records, Ansaldi Records)
Allora… Buszując razu pewnego, nie tak znowu dawno w zasobach sieci – bach! zostałem trafiony obuchem centralnie w czoło. Mianowicie, natknąłem się na informację, jakoby nowy album wydał boloński Nabat. Nie powiem, zszokowało mnie to (EPka z 2013 i split z Colonna Infame [2014] przeszły w środowisku bez większego echa…
Heyho, sie sind wieder da, die fünf Jungs aus Wien! (Wiens No. 1, Des Kaisers neue Lieder, 2017, Triumvirate Records)
Początki nierozłącznie kojarzonego z postacią frontmana, Stefana, zespołu pod nazwą Wiens No. 1 sięgają czasów dawnych. No, może nie całkiem prehistorycznych, ale odległych, ponieważ (skinheadski) Panzerknacker, w którym Stefcio w początkach kariery podśpiewywał, grał w połowie dziewiątej dekady XX w. Nazwę powstałych w 2001 r. Wiens No. 1, czyli gości…
Ja ja, sie ham den Punk wirklich verstanden (Emscherkurve 77, Brandgefährlich, 2017, Sunny Bastards)
Chłopaki, którzy już nie raz i nie dwa udowadniali, i to bynajmniej nie pojedynczym sceptykom i niedowiarkom, że „ham den Punk verstanden“, zagorzali fani Rot-Weiss-Oberhausen (obecnie „Regionalliga West”, tak jakoś IV liga), czyli Emscherkurve 77 na początku minionego roku wydali swój czwarty studyjny album. Prace nad nim trwały dwa lata,…
They don’t need to apologize. To nobody, absolutely nobody (Haymaker, We apologize to nobody, 2018, KB Records [et al.])
Haymakerzy (Kosiarze ew. Knock-downi, zwłaszcza drugie tłumaczenie nazwy zespołu pasuje jak ulał, jako że goście wyprowadzają nokautujące ciosy/utwory jeden za drugim) wydali pierwszy długogrający album! Wprowadzenie wykrzyknika w poprzednim zdaniu nie jawi się jako postępowanie bezpodstawne, jako że fakt, do którego się odnosi, stanowi dla łysych córek i synów klasy…
20-21 października
Pogoda w sobotę (20. października) była zgodna z zapowiedziami sprzed tygodnia. Pochmurnie, dżdżysto, deszcz wisiał w powietrzu. Ale kolarze to twardy ludek, zatem wyszykowałem się i hajda, na rondo. Ruszyliśmy w czterech, spoglądając z niepokojem w niebo. Oczywiście, zaczęło mżyć. Zastanawiałem się (na głos) nad sensownością kontynuowania jazdy, sugerowałem swoją…