Stomperzy, jak się zdaje, w przeciągu drugiej dekady swojego istnienia uporali się z paroma problemami. Naturalnie, przede wszystkim z tymi natury ideologicznej, których – bądźmy szczerzy – sami sobie przysporzyli. Piszę tu o znanych i głośnych w swoim czasie w Reichu sprawach koncentrujących się wokół przeszłości i teraźniejszości członków zespołu: frontmana (Sebiego) oraz bębniarza (Phila), a z których to wówczas pokracznie, mętnie i w sposób nieprzekonujący próbowali się tłumaczyć. A takich rzeczy wyczulona na fałsz (zugegeben: także podatna na sugestie) publika w Niemczech nie wybacza, zwłaszcza gościom z trojanem w logo. Stąd też i takie jazdy, jak starsze pierepałki z – kapitalnym w ostatecznym rozrachunku – jubileuszowym koncertem grupy w „Conne Island” w Lipsku w 2008 r. (antrepryza odbyła się wyłącznie dzięki osobistemu poręczeniu wierchuszki silnie lewicowego ośrodka, miałem wówczas okazję śledzić całą sprawę na żywo) oraz całkiem świeża sprawa: niedopuszczenie do koncertu Stomperów w Herrenbergu (październik 2017); krótko przed wydaniem płyty w kręgach niezadowolonych ze wszystkiego ponownie rozpoczęto polowanie na łyse czarownice. Uporali się także, jak się zdaje, z problemami natury personalnej, z zespołu odszedł bowiem (chwilowo?) z powodów zdrowotnych wieloletni gitarzysta, Flacke, na jego miejsce przyszedł natomiast zaciąg grubego kalibru zza Wielkiej Wody, Lars (ex Rancid).
„Althergebracht” (w tłumaczeniu: „tradycyjny”, „staromodny”, „przywiązany do tradycji”, z pewnością „nienowoczesny” i „antytrendywankerski”) to nowa, wydana po sześcioletniej przerwie długogrająca płyta Stomperów (w międzyczasie wydali split z The Zapoy!). O ile okazją do uczczenia dekady istnienia grupy był wspomniany lipski koncert (tu), o tyle dwudziestolecia – nowy album i promująca go oraz trwająca nadal trasa koncertowa. A powstawał ów album w sposób wcale ciekawy: jako że dwóch członków grupy na stałe przebywa w Stanach, stąd też partie gitary i bębny nagrano w Kalifornii, saksofon w Berlinie, teksty powstały zapewne w Getyndze (Göttingen), natomiast ostateczny mix uskuteczniono ponownie w Kalifornii (California mon amour), u gościa, który ma w swym portfolio m.in. „wilczyska” Rancidów. Aczkolwiek nie miałem jeszcze przyjemności przesłuchać albumu na winylu (posrane koszty wysyłki!), jednak już po wersji na dysku powiedzieć można, że jest to jedna z najlepiej zmiksowanych płyt zespołu w ogóle (co fachowiec, to fachowiec). Do kwestii międzynarodowości zespołu dodać jeszcze można, że mimo obecności dwóch angielskojęzycznych konsekwentnie i niemal bezwyjątkowo śpiewają nadal po niemiecku (w odróżnieniu od młodszej i najmłodszej fali Oi! w Niemczech).
W (niemieckojęzycznej) sieci znaleźć można tu i ówdzie wypowiedzi, jakoby album „Althergebracht” był poważnym kandydatem do miana najlepszej płyty Oi! Anno Domini 2018. Uważam, że nie ma w tym przesady. Rozprawiamy bowiem o skinheadskim R’n’R-lu w najlepszym wydaniu, z tym zastrzeżeniem, że akurat w tym roku płyta Stomperów ma jednak bardzo, ale to bardzo poważnego konkurenta do laurów w postaci nowego, znakomitego albumu Haymakerów, a nie wolno zapominać i o nowej, doskonałej płycie włoskiej legendy Oi!, czyli Nabat. „Althergebracht” prezentuje się jako jedno z najlepszych wydawnictw w historii zespołu, zwłaszcza korzystnie odróżnia się od poprzedniego, moim zdaniem – słabego albumu „…Bis hierher” (2012). „Althergebracht” jest również płytą o bardzo wyrównanym poziomie. Każdy kawałek prezentuje się odbiorcy jako dogłębnie przemyślany, perfekcyjnie dopracowany, rzecz jasna odnajdziemy na nim również prawdziwe perełki. Tym, co nasuwa się jako pierwsze po przesłuchaniu albumu, to zdecydowanie cięższy, szybszy i agresywniejszy ton w porównaniu do poprzednich albumów. Brakuje na nowej płycie żartobliwych kawałków w rodzaju Alle haben Bier gern, wyraźnie stłumiony został i silny przecież na wcześniejszych albumach pierwiastek SKA (In der Stadt), nie oczekujcie również eksperymentów z banjo jak na wcześniejszej płycie, jest za to piękna ballada. Podwyższona dynamiczność nowej płyty dotyczy trzech kolejnych kwestii. Po pierwsze, śpiewu Sebiego, który jest tutaj znacznie bardziej zaczepny, agresywny, aż na granicy zwykłego wrzasku. Po drugie, długości utworów – charakterystyczne dla wcześniejszych albumów rozwlekłe kompozycje z rozbudowanym refrenem ustąpiły miejsca kawałkom krótszym, bardziej kompaktowym. Po trzecie, w znacznie mniejszej mierze obecny jest na płycie saksofon Holgiego, niestety coś za coś.
Tekstowo porusza się Sebi w klasycznych dla Stomperów kręgach tematycznych. Parafrazując treść utworu „Wir folgen den Rufen” („Wir folgen den Rufen. Sie sind so kraftvoll, klar und laut. Sie bringen uns sicher zurück nach Haus!”), podążają oni nadal za odwiecznymi prawdami i zasadami łysej subkultury. Życie skinheadskie: wyalienowane, antysocjalne, przesycone problemami z typkami w zielonych/niebieskich mundurkach (brakuje jednak tak jednoznacznego przesłania jako słynne na cały Reich „Alle Bullen sind schwul, von Göttingen bis nach Liverpool”, czy też „Ochsensongów” z wcześniejszych albumów); wybór na utwór rozpoczynający płytę kawałka pt. „Skinhead” jasno oddaje w warstwie tekstowej światopoglądową pozycję zespołu. Dalej Prawo ulicy, Wolność, Agenda strachu (kolportowany w społeczeństwie strach jest instrumentem KAŻDEJ polityki), „Jesteśmy/stoimy tutaj”, „Idący na śmierć pozdrawiają was” – podane przykłady tytulatur oraz treść właściwa kolejnych kawałków potwierdza i utwierdza (odbiorcę), że Stomperzy z roku 98’ należą do najbardziej konsekwentnych tekstowo łysych bandów w Niemczech (na świecie). Dotyczy to także okładki płyty. Widnieje na niej lew (temat przewodni refrenu tytułowego utworu i przywołujący paralele do okładki „A day will come” autorstwa Lion’s Law) przedstawiony na polu bitwy, pośrodku dużej liczby sztywnych, jest i motyw czarno-białego skinheada (tym razem nie ukrzyżowanego, jak na wcześniejszym albumie) na tarczy podtrzymywanej łapą króla zwierząt. Interpretacja może być dwutorowa, w węższym i szerszym wymiarze. W tym pierwszym obrońcą idei skinheadskiej są sami Stomperzy, w tym drugiej niewiernych, zrywających z samą ideą lub tę kontestujących czeka brutalny koniec.
Pośród trzynastu utworów na płycie każdy znajdzie coś dla siebie. Trudno tu się zatem rozpisywać o kolejnych kawałkach, po prostu najlepiej płyty posłuchać (co prawda krążący na „Youtubie” album jest na chwilę obecną zablokowany dla polskich IP). Na wspomnienie, głównie w aspekcie poruszonej powyżej całościowej akceleracji nowego albumu, zasługuje jednak „Freiheit” – klasyczna ballada, o pięknym motywie przewodnim, z podwieszonymi w tle gitary chórkami. Podoba mi się „Agenda der Angst”, znakomity kawałek to „Alter Freund”. Za najlepszy utwór uważam natomiast drugi w kolejności kawałek „Wir folgen den Rufen”, z przepiękną i dynamiczną przewodnią partią solową.
Stomperzy – tak trzymać, Hau rein!