Pogoda się ustabilizowała, upały nieco zelżały, to hulajnożę tyle, że nie mam czasu, by o tym pisać. I chyba o to właśnie w tym wszystkim chodzi – jeździć, jeździć, jeździć. W międzyczasie odbyły się we Włoszech mistrzostwa Europy (Dominik wywalczył srebro w sprincie – gratki!). Żelaznym faworytem wszystkich wyścigów był naturalnie Romanisko, tyle że w życiu, panie, to trzeba mieć też szczęście. Roman pojechał na wizytację toru do sprintów i zderzył się z pojaździkiem organizatorów, którego tam w ogóle nie powinno być. Zamiast wyścigów była – tylko prewencyjna na szczęście – hospitalizacja. Roman da radę, młody chłopak, jeszcze wiele wiele medali przed nim.
Pomalutku zaczyna się okres przygotowań do ostatniej rundy Rollo Ligi w Konstantinkach. Pogodę, na chwilę obecną, zapowiadają niezgorszą i oby tak było. Trasa w Konstantinkach całkowicie nie pode mnie – płasko, bez górek. Aczkolwiek wytyczyli nową drogę, pod przyszłoroczne mistrzostwa świata. Nie będzie się już przejeżdżać ani razu przez tory kolejowe :), co więcej – po raz pierwszy chyba kolejność zawodów w Konstantinkach będzie taka, jak być powinna. Czyli kryterium w sobotę, długi w niedzielę. Zgłosiłem się, oczekiwań brak, pojechać po prostu równo w swoim tempie, spotkać znajomych, pogadać, wypić pifko (a jeszcze lepiej dwa lub trzy), może się uda skoczyć na zamki. Czego więcej chcieć od życia?