Znowu wyścig z kategorii dziwnych. Na dojeździe grupa się tak op…, że w cztery osoby dojechaliśmy do rozjazdu na Chotomów i nikogo nie było z tyłu widać. Chłopaki z Piaseczna pomykali na Nasielsk, dlatego zdecydowali się poczekać. Ja pojechałem sam na Pomiechówek, pomalutku, nie przekraczając 30 km/h. Po dwóch kilometrach przestałem się oglądać, bo grupy nadal nie było widać. Nagle świst, nagle gwizd. Koło mnie przemknęła czterosobowa grupa, Bogdan, Jan i dwóch innych, a za nimi w pogoni kolejny. No to i ja gonię. Kolega goniący przysłabł, zatem goniłem sam, a wyszło tak, że przez ponad kilometr jechałem grubo ponad 50 km/h, w pewnym momencie na stu metrach 56 km/h i… nie zbliżyłem się nawet na metr do uciekającej czwórki. Następnie spuchłem i poczekałem na grupę. Naturalnie nikt mnie nie chciał wpuścić, zatem zsunęłem się niemal na sam koniec, by zobaczyć, że poszła kolejna ucieczka. Ktoś puścił koło, nikt nie chciał gonić, zareagowałem 15 s. za późno. Doszedł do mnie jeszcze M1 i grzaliśmy we dwóch. Ponownie pod 50 km/h i ponownie nie zbliżaliśmy się do drugiej grupy (pierwszej już nie było widać). Kwestię wyjaśniły światła. Takich dziur, proszę państwa, nie wolno robić. Ja rozumiem, że boli, ale inaczej naprawdę się nie da. Jako że na moście skręcam w lewo, zaproponowałem, że podciągnę ich do mostu. No i utrzymał się tylko Marcin 1. Więc dalej pojechali już chyba tylko rekreacyjnie.
ADRES
tome.masaz@gmail.com
LINGUA
🇩🇪 🇨🇿 🇭🇷 🇷🇸 🇲🇰