17 czerwiec

W poniedziałek hulajnożyło się ciężko. Wiatr, noga nie podawała tak, jak zawsze. Ale dobrze, że się przejechałem, bo we wtorek się nie dało. W środę wyglądało, że się przed południem nie da. Ale jakoś się rozeszło i skoczyłem na swoją rundę na szybkopomykaczu. Noga wypoczęła, to i hulało się lepiej niż w poniedziałek. Z uwagi na nieco późniejszą porę, praktycznie nikogo na DDR-ach, wszyscy, co jechali do pracy na rowerach, już dojechali. Obecności hulajnożystów nadal nie stwierdzono. W czwartek podobnie jak w środę z tym, że nastąpiło przełamanie. Średnia ponad 21 km/h, rzadka na tej trasie; fakt nie przeszkadzał wiatr. Apel do pieszych: jak się jeszcze nie obudziliście, to wychodźcie na ulicę, to może się kiedyś źle skończyć (tym razem zdążyłem jeszcze wyhamować). Piątek rano, długa trasa, ponad 45 km, na szybkopomykaczu. Ustaliłem średnią przejazdu na 21 km/h i prawie się udało. Dłuższa trasa bez świateł (= konieczność zatrzymywania) ułatwia sprawę.