9 czerwiec

W poniedziałek wypadły sprawy nie cierpiące zwłoki do załatwienia, stąd treningu nie było. We wtorek wyskoczyłem przed południem. Na szybkopomykaczu, to był dobry technicznie, szybki przejazd. W środę z kolei etap „górski“ – 9 podjazdów na Agrykolę na szybkopomykaczu. Aby nie było za prosto i co by trening coś przyniósł: 10 odbić na nogę, każda runda poniżej dwóch minut. Nie powiem, bolało, ale czuję, że są jeszcze rezerwy. W czwartek święto, więc na hulajnogę nie ma się co pchać (i słusznie, na Biance jechałem prawie dwie godziny, kiedy normalnie 1.40-1.45, takie tłumy na DDR-ach). Poprawiłem za to w piątek długim przejazdem, prawie 50 km w średnim tempie. W ramach urozmacenia w sobotę skoczę na rolki, a w niedzielę na Rondo.