26 maj

W poniedziałek szybkopomykacz na klasycznym dystansie, no bo gdzie indziej można rano pojechać – ani czasu, ani innej trasy. Natomiast we wtorek zdecydowałem się na etap „górski”, który od tej pory stanie się integralną częścią przygotowań: Agrykola na wolnopomykaczu tam i z powrotem 8 razy (na więcej nie starczyło czasu). Forma jest, tętno w normie, jeszcze trochę popracować muszę nad efektywniejszą zmianą nogi. W środę jeszcze jazda na ostro po płaskim – na czwartek odkwaszenie, w piątek w Czechach (jak pogoda pozwoli, szosa). A w weekend ściganie!