27 kwiecień

Noga po Kozie podaje, w poniedziałek dlatego też bardzo udany przejazd. Może bez rekordu czasowego, ale kończyna hula, technika się zgadzała, tylko że wiało, no ale… We wtorek się nie dało, nawet jak by się chciało. Jak zaczęło nad ranem, tak padać skończyło późno w nocy. Do środowego poranka jednak jako tako podeschło i dało się jechać. Tylko nieprzyjemnie chłodno było. Forma się ustabilizowała, brakuje – jak tu pisano po wielokroć – nieprzerwanej światłami prostej o długości chociaż ze trzech kilaków, dlatego nie da rady przećwiczyć wytrzymałości na większej prędkości. Trzeba sobie dawać radę tak, jak jest. Już niedługo pierwszy sprawdzian formy w tym roku, zatem – choć pogoda nie za ciekawa – trzeba było hulajnożyć. Forma jest, wstydu może nie będzie, ale na gwałt potrzebny jest hipersoniczny pomykacz (taki Strnadel by pasował:), by się liczyć nawet w kategorii weteranów.