10 kwiecień

Po raz pierwszy od dłuższego czasu na Rondzie. Z rozmów wyszło, że nic nie straciłem. W sobotę praktycznie nikt nie jeździ, zwłaszcza teraz, przy robotach za łukiem za mostem, a w niedziele się jechać nie dało, bo w kółko były problemy pogodowe. Miałem się w Lany Poniedziałek wybrać na Kozę, ale coś mokrawo było i nie chciałem Kozy zniechęcić na resztę sezonu (wrażliwa bestyja). No to wskoczyłem na Biancę (tej to nic nie przeszkadza). Pod  ‘Arkadią’ zaskoczenie – chyba z dziesięć osób się uzbierało. Zasługą Południa, które przyjechało na gościnne występy na Północ. Ogólnie to peleton się uzbierał jak się patrzy – było mocno ponad 50 osób, w tym dwie panie (witam starą – w sensie stażu na Rondzie – i nową twarz). Towarzystwo wygłodniałe ścigania, no to na Nasielsk pojechała większa grupa i to w mocnym składzie – to musiało być zacne ściganie. U nas na Pomiechówku również nie było źle. Na początku jeszcze ociąganie się, niby spokojnie, ale w końcu któryś tam nie wytrzymał i zaczęły się harce na całego (ojej, jak ja to lubię). I te harce, w różnych konfiguracjach i natężeniu, trwały aż do stacji w NDM. Do mostu dojechaliśmy już stabilnie i spokojnie. Oni w prawo, ja w lewo, dojazd bezproblemowy, nawet jeśli pod wiatr. Z przeciwnego kierunku zasuwała po Rolniczej banda ze dwudziestu paru kolarzy. To chyba jakaś alternatywna ustawka.

PS. No i dziewczyny nygusów na Pomiechówku ograły. W kapitalnym stylu, po ucieczce, dwa pierwsze miejsca. Wyrazy najwyższego uznania!