Jesienna pogoda przerzedziła listowie na drzewach, takoż uszczupliła sobotnio-niedzienne składy na Rondzie. W sobotę, 8. października, do Płochocińskiej dojechałem sam. A tam tylko trzech zawodników, w sumie uzbierało się nas ośmiu, a jak przed hopkami R. przycisnął, to zostało nas czterech. No i tych czterech dojechało do Północnego. W niedzielę, 9. października, frekwencja słaba, jak rzadko. Dwudziestu chłopa z małym okładem. Nasielska nikt nie pojechał, wszystko na Pomiechówek. Gwizdało równo prosto w twarz, tempo było słabe i rwane, wobec tego zdecydowałem się na interwały z tyłu grupy. Było bezpiecznie, bo chłopaki nie cisnęli. Słusznie, bo pewnie jechali pod wiatr przez większość dystansu. Ja natomiast za mostem miałem wiatr tylno-boczny, stąd praktycznie nie schodziłem poniżej 44 km/h. W sam raz, by przetrzeć Kozę po prawie miesiącu. Odkrycie sezonu – Rolnicza jest znowu przejezdna na całej długości. Jeszcze trzeba ostrożnie, bo zieją dziury po kolektorach, głębokie na parę metrów.
ADRES
tome.masaz@gmail.com
LINGUA
🇩🇪 🇨🇿 🇭🇷 🇷🇸 🇲🇰