Z Małych Wysp Sundajskich wprost do europejskiego pubu (The Boldness, Skinhead down the Pub, 2022, Sunny Bastards [et al.])

O street punku spod znaku Eastern Oi! pisałem już kilka razy. Bez wątpienia europejska recepcja Oi! np. z Malezji, Indonezji, także z Japonii jest niewystarczająca i jako taka niezadowalająca, przecież grało i gra tam nadal sporo znakomitych zespołów. Jakie są przyczyny tego stanu rzeczy? Jest ich oczywiście wiele, to materiał na całkiem poważne opracowanie. Weźmy pod uwagę choćby kompleks uwarunkowań obiektywno-geograficzno-technicznych. Przykładowo problemy z odbiorem (=znajomością) kapel z tamtego rejonu były oczywiste, kiedy ‘You Tube’ (internet) raczkowało, teraz niewiele (poza lenistwem? brakiem czasu?) jest przeszkód, by nieznane dotąd obszary muzyczne przeeksplorować. Uwzględnić należy również dystraktor geograficzny: z uwagi na odległość niewiele kapel stamtąd przyjeżdża do Europy z koncertami.

Odbiór Eastern Oi! w Europie charakteryzuje się jeszcze jednym – niepokojącym – faktorem natury immanentnej. Oto rozgłos, renomę, akceptację (choćby w postaci coverów lub trybutów) zyskały te zespoły, które muzycznie wpisywały się, w mniejszym lub większym stopniu, w muzyczno-ideologiczny nurt europejskiego street punka. Wymienić tu można przykłady takie jak A.C.A.B. (okres przed przejściem w stronę Indo), The Officials (zanim zaczęli tworzyć Reality punka), Nomans Land, Anger Flairs. Dlaczego to niepokojące zjawisko? Myślę, że najważniejszym przyczynkiem, jaki dostarczał wschodni Oi! do światowego street punka, było wzbogacenie go o elementy rodzime, endemiczne, jako takie – w Europie lub w Stanach niespotykane. Dawało to zresztą kapitalne efekty. Niestety zespoły takie jak The End, The Maniacs, Shinshi, Booted Cock pozostały w Europie niezauważone lub nie doczekały się należytej uwagi. Z niepowetowaną szkodą.

Wydaje się, że ten właśnie trend, tj. przybliżanie europejskiej scenie azjatyckich zespołów grających „europejskiego” w duchu i muzie street punka utrzymuje się w Europie nadal, bez względu na znacząco korzystniejsze uwarunkowania dla jego głębszej eksploracji. Czego przykładem nowy długograj The BoldnessSkinhead down the Pub”, który – nakładem m.in. Contra Records i Laketown Records – ukazał się zgoła niedawno. Zespół to stosunkowo młoda załoga z Bali, na koncie kompilacja wczesnych dokonań („The Early Singles 2015-2019”, 2020), split z Ultima Class (trzeci volumen serii „Oi! It’s a World Invasion”, 2016) – z kapitalnym kawałkiem „Sorry Mom I’m a Skinhead”. Krótki przegląd tytułów niektórych utworów, np. „West Ham we proud”, „Skinhead Antifa”, „Football Mafia”, „Football Everywhere” daje wyobrażenie o europejskich influencjach (wybór angielskiego jako prymarnego języka utworów jest oczywistą oczywistością) i ich sile. Zespół gra melodyjnego street punka w europejskiej manierze, znakiem rozpoznawczym jest charakterystyczny wokal.

Omawiany album otwiera utwór „Skinhead Aggro Time”. Kawałek to żwawy, dynamiczny, na uwagę zasługują niezłe partie na perkusji, jak również udana solówka. W czysto rockandrollowym duchu i wykonaniu, z dobrym basem i chórkami utrzymany jest drugi na płycie „Spirit Carries on”. Spokojniejsze otwarcie, uspokojenie tempa w połowie utworu połączone z klaskaniem do rytmu (bardzo lubię ten chwyt), chóralne zaśpiewy cechują utwór „Hey Tommy!”. Jestem zdania, że to jeden z najlepszych utworów na płycie: melodyjny, mid-tempo, z udaną solówką gitarową pod koniec. „Don’t hang your Boots” – czyli wolno na początku, ciekawa solówka, w całkowitym odbiorze jednak taki sobie. Całkowicie natomiast przekonujący w swym apelatywnym przesłaniu (wyzyskanie zbliżenia – leksykalnego i semantycznego – „roots”-„boots”). W „Livin Fear” na plan pierwszy wstępuje bas, cały utwór generuje silny niepokój swym brzmieniem – pasującym i adekwatnym do tytułu; bardzo udanie to chłopaki zrealizowali. Kolejny song na krążku to „Never stop to run”. Utwór o tym samym tytule pojawił się już wcześniej na komplikacji singli z 2020 r., nie udało mi się póki co ustalić, czy to ten sam utwór. Byłoby to o tyle istotne, że piszę w tym miejscu o najlepszym bez dwóch zdań kawałku na omawianej płycie. Cechują go: kapitalne wejście, doskonały acz prosty rytm, instrumenty, został również świetnie zaśpiewany – indywidualnie i wspólnie. Zasłużone oklaski na końcu, do których się dołączam i ja. Przechodzę do „This is not a Fashion”, nieco żwawiej, wręcz całkiem żwawo, znacznie mocniejsze i cięższe brzmienie gitar niż w dotychczasowych utworach, melodyka, nogi przytupują same. Bardzo dobry utwór, aczkolwiek parę słów więcej w płaszczyźnie tekstu by z pewnością nie zaszkodziło. Tytułowy „Skinhead down the Pub”.  Przy takiej tematyce nie mogło się obyć bez dźwięku butelbierów na początku i pubowych odgłosów na końcu. Jest parę utworów od innych grup z podobnym tytułem, tu zagrano mocno rock’n’rollowo i wszystko się zgadza, nogi skaczą same. I już „Kembali Pulang”, czyli jedyny utwór na omawianym LP w języku ojczystym załogantów. Zawsze byłem i będę zwolennikiem utrzymywania i propagowania własnej mowy w muzyce; zresztą bardzo przyjemnie się tego słucha. Muzycznie może to utwór bez większej rewelacji, ale też i specjalnie nie odstaje. Dobra zwłaszcza druga część refrenu, nieźle chodzący bas w tle. „Yesterday”, ho ho, tytuł-legenda. Jak ktoś wybiera taki tytuł, to sam utwór nie może być słaby. I nie jest. Śliczne otwarcie, temat melodyjny, ogólnie nieco melancholijny w wydźwięku zarówno muzycznym, jak i tekstowym, na dokładkę kapitalna partia na gitarze w środku i finale, utrzymana jako dominanta. „Working Class Bois” to znacznie bardziej skomplikowana struktura muzyczna, jednak do ogarnięcia. Deklaratywny i zamykający krążek „Youth Generation” to rodzaj galopady, szybki utwór korespondujący z otwieraczem.

Utrzymuję, że to bardzo przyjemny w odbiorze album, dla każdego – już osłuchanego w street punku i zaczynającego. Muzycznie na dobrym poziomie, miejscami na bardzo dobrym, z kilkoma ciekawymi technicznymi i kompozycyjnymi rozwiązaniami. Akuratny do posłuchania zarówno w pubie, jak i w zaciszu domowym. W europejskim pubie i w europejskim zaciszu, bo jak sygnalizowano, The Boldness grają po europejsku. Dlatego też przepowiadam zespołowi i płycie sukces na europejskim rynku.