10 kwiecień

Pogoda jak ta lala (aurę w poprzedni weekend przemilczymy tu, aby nie przeklinać). Frekwencja dopisała, takiej bandy w tym roku jeszcze nie było (a będzie jeszcze więcej). Nawet dawno nie widziane dwie przedstawicielki płci piękniejszej, zamiast „pielęgnować cnoty niewieście” (dla baranka, co to wymyślił – nagroda dekady), pojawiły się na Rondzie, co by pościgać się z cyklo-chuliganami. Jak wielokrotnie tu wspominano, w niedzielę panuje „taktyzowanie” na całego. To spowodowało, że w pewnym momencie grupa jechała 27 km/h. Tak na Rondzie nie może być. Na szczęście przycisnął Sławek, potem dołączyliśmy się we trzech i grupa chcąc nie chcąc musiała zacząć jechać. Powrót upłynął na pogaduchach z Robertem.