19 wrzesień

Nadciągnęła (nie za wcześnie?) typowa późnojesienna pogoda. Sobota zapłakana, nie wiem, czy któryś z chłopaków jechał. W niedzielę, 19. września, z kolei ziąb. Prawie wszyscy na długo, za wyjątkiem bodajże dwóch twardych kolesi. Temperatura naturalnie przełożyła się na zdecydowanie niższą frekwencję. Kolegów-letniaków ubyło, pozostali tylko ci, co chcą i lubią. Zaczęło się niezwyczajnie, bo po Słomińskiego pomykaliśmy 45 km/h, co poniektórzy chyba chcieli się rozgrzać. Natomiast po Modlińskiej wlekliśmy się aż wstyd. Podobnie zresztą jak do NDM, dawno bowiem nie było tak słabego tempa, długimi momentami poniżej 35 km/h. Zdenerwowało to chyba Marka, który między hopkami odjechał i pojechał sam. Dlatego też trzymałem się z tyłu, dopiero za stacją pocisnąłem swoje. Zabrakło chętnych do mocniejszej jazdy, dołączył jedynie jeden kolega. Czy zrobił z tego użytek, to nie wiem, bo skręcam na rozjeździe w lewo. Droga powrotna tym razem wyjątkowo przyjemna. Boczny wiatr nie przeszkadzał, stąd i trzymałem solidne 42, a jak akurat powiał z tyłu, to i 5 wpadała z przodu. Blachosmrodziarze tym razem w pokojowym nastroju, ani jednego trąbienia na całej trasie.