O ile wydana w zeszłym roku kompilacja „We’re still here“ koncentrowała się w dużym (zdecydowanie zbyt dużym) stopniu na rynku amerykańskim – ze szczególnym wskazaniem na Teksas, jakby to tam właśnie znajdowała się Ziemia Obiecana stylu Oi!, o tyle tegoroczna kolejna z antologii street punka (więcej takich!) zdaje się wskazywać na znacznie większy udział żywiołu międzynarodowego. Tak przynajmniej suponuje to tytulatura: „Oi! Boots around the World. Volume one”. Spoglądam zatem, panie, na tracklistę i co tam mamy? Faktycznie, łysa międzynarodówka pełną gębą: Japonia, Niemcy, Francja, Holandia, Włochy, Szwecja, Indonezja, Malezja i Australia – a Amerykańców jak na lekarstwo!
Omawiane wydawnictwo przygotowane zostało we współpracy kilku (europejskich i amerykańskiej) wytwórni, tj. ‘Laketown Records’ (DE), ‘Clockwork Punk’ (RU), ‘Sunny Bastards’ (DE) oraz ‘Liberty or Death’ (US). Za nieco mniej niż 20 ojraczy kupujący wejdzie w posiadanie gustownego LP (czternaście kawałków, różne kolory, piękna ilustratorska robota!), dołączonego, niegustownego CD (w jednym kolorze), na którym odnajdziemy jeszcze pięć bonusowych utworów (autorstwa Biertoifel, Anti Squad, Bromure, Mob Mentality, On the Job) oraz kodu do ściągnięcia CD w formacie mp3. Okładka utrzymana jest w stylu „klasycyzującym”, zatem stylizowana na Trojana, z tym, że zamiast hełmu znajdują się na niej wpisane w glob glany. Dodam: na tle różnych flag narodowych.
Otwarcie albumu przypadło grupie, o której pisałem w poprzedniej recenzji. Anger Flares i ich „Here we go”, czyli lepszego wstępu do kompilacji sobie wyobrazić nie można. Załoga z Tokia jest obecna na płycie jeszcze jednym utworem, „Go for it“. Kolejna grupa to Mob Mentality, zespół mi jak dotąd nieznany, pochodzący ze Stanów. Utwór, którym się zaprezentowali, to „Forever loyal“, który oceniam jako kawał naprawdę dobrego grania, stąd też z chęcią zapoznam się i z innymi utworami grupy. Po dłuższej chwili wahania, miano najlepszego utworu na płycie zdecydowałem się przyznać „Pour Eux“ Bromure. Czterosobowe combo (z samiczką na basie) to kolejny przedstawiciel francuskiej szkoły street punka, gdzieś w klimatach Lion’s Law, Hors Contrôle. Elementy ją konstytuujące to ciężar, rytm, melodia, potężny wokal, z tym, że Bromure do tego wszystkiego – ku mojej i innych saksomaniaków uciesze – dodali sekcję dętą. O tym, że kawałek Francuzów w ostatecznym rachunku wyprzedził utwory Anti Squad oraz Stomper Boots, zadecydowała – oprócz utrafienia z melodią – właśnie kapitalna partia saksofonu (jak Stomper ’98 w najlepszych swych utworach). To naprawdę obezwładniający utwór, numer jeden tego tygodnia. Nagraniem, które do ostatniej chwili rywalizowało jak równy z równym o względy z songiem Bromure był „The Honour and the Pride“ od Anti Squad. Czyli demolująca siła indonezyjskiego street punka. W utworze zaprezentowali się z najlepszej strony: piękne ciężkawe brzmienie, szybkość, drapieżny rytm, przeważający singalong – fantastyczny zwłaszcza w refrenie. Naprawdę bardzo udany kawałek! Obecni byli na kilku wcześniejszych, wydanych w Azji składankach, jednak, o ile się orientuję, nagrali jak dotychczas jedynie jeden studyjny długograj. Veterani di Oi!, znaczy się Klasse Kriminale zdecydowali się na własny kawałek „Odio“ oraz cover Warzone „The Sound of the Revolution“. Pierwszy z utworów słyszę po raz pierwszy, być może to utwór nowy lub wydany na trudno dostępnym materiale. O coverach, jako wytworach wtórnych, zasadniczo nie ma co pisać, aczkolwiek tego akurat wykonania da się posłuchać. Łamacze szczęk (onegdaj, tj. w pierwszej fazie działalności) z Maastricht, od jakiegoś czasu funkcjonujący w Stanach, czyli Hardsell zaznaczyli swą obecność dwoma utworami. „Gonna die tonight“ (z „Breaking the Jaw”, 2002) – porządne granie, może bez ekstazy, ale da się posłuchać, natomiast „Heroes of the Weekend“ (z „Bark of the Underdog”, 2001) podoba mi się znacznie bardziej, głównie ze względu na większą melodyjność. Ogólnie to bardzo żałuję, że nie zdecydowali się dać do kompilacji tytułowego kawałka z nowszego albumu „Subculture Criminals” (2017). To kapitalny utwór, być może najlepszy w dorobku zespołu, i pięknie wpasowałby się w klimat omawianej antologii. „Sextonhundra“ autorstwa On the Job to kolejna, tym razem szwedzkojęzyczna wersja znanego wcześniej kawałka „1680”. Chłopaki z Karlskrony zawsze grali dobrze, melodyjnie, taki też jest i ten utwór. Zapowiadają na najbliższy czas wydanie nowego długograja, na który czekam z niecierpliwością. I kolejny utwór, który stoczył wyrównaną walkę o prymat na płycie. Stomper Boots (poświadczone również oboczne formy nazwy Stomper Boot’s oraz Stomperboots) i ich „Working Class Pride“, zatem energia rozpierdzielająca głośniki, fantastyczny przeciągany refren, charakterystycznie podwyższony wokal oraz chóralne zaśpiewy. Made in Indonesia! Brawo chłopaki!!! Do tej pory dwie EP-ki (same, 2013; „Way of life”, 2015), zapowiadają nowy materiał. Z dużą sympatią przyjmuję „Sound of the Street“ Biertoifel. Chłopaki z pogranicznego między Górnymi a Dolnymi Łużycami Złeho Komorowa (Senftenberg; Komorów Zły; siedziba ‘Laketown Records’) rozwijają się w tempie przyspieszonym, o czym świadczy koniec końców i ten fakt, że znaleźli się na omawianej płycie. W portfolio mają ciekawy, wydany w ubiegłym roku LP („Unsere Strassen Unsere Lieder”). Zarówno w przedmiotowym utworze, jak i na długogrającym debiucie, jeszcze jednowymiarowo, bez głębi, drugiego planu, który zazwyczaj dochodzi do głosu po ‘nastym’ przesłuchaniu, ale to pewnie przyjdzie z czasem; jak poprawią jeszcze miks i lepiej wyizolują poszczególne instrumenty, to może być z tego coś ciekawego. A sam utwór bardzo udany, melodyjny, z chwytliwym refrenem. Z krainy kangurów, dziobaków i innych kilkunożnych dziwolągów pochodzą The Clinch. Kawałek „Blooded“ zaczerpnięty został z wydanego w zeszłym roku albumu „Basecamp”. Brzmienie zarówno całego albumu, jak i tego utworu jest już znacznie bardziej zbliżone do amerykańskiego Oi! I jakby dla przeciwwagi zaraz po The Clinch usłyszymy Hooliganskins. Stylowo to klarowne, ale i innowacyjne inklinacje brytyjskim street punkiem lat 70tych. W utworze „That’s Alright“ Malezyjczycy pokazali klasę, nie powiem – zrobili na mnie duże wrażenie. Kapitalna linia przewodnia, organki w partii inicjalnej, nieco później piękne zawieszenie i tamburyno. Nie można nie polubić.
Omówiona antologia street punka to ciekawe i udane wydawnictwo, które – jak sądzę – spotka się z ciepłym przyjęciem wśród słuchaczy. Przekonuje zarówno sama koncepcja, jak i jej wykonanie (dobór zespołów), tym samym „Boots around the World” podoba mi się znacznie bardziej niż omówiona w jednym z wcześniejszych wpisów „We’re still here”. Redaktorowi/redaktorom udało się zestawić tracklistę (znacznie bardziej) stylistycznie kolorową, zróżnicowaną i (jeszcze) niezgraną w brzmieniu. Szczególny udział w tym ma oczywiście obecność zespołów spoza kręgu anglosaskiego, które fajnie byłoby zobaczyć gdzieś w Europie na żywo, ale chyba jeszcze nieprędko (FCK CRN!). Pozostając w aspekcie „promocyjnym” zastanowić się przychodzi, czy nie lepiej by było zrezygnować z „podwójnych” wystąpień dwu zespołów (Anger Flares, Hardsell; odnoszę się do zestawu na winylu) na rzecz utworów innych, nieobecnych na płycie grup. Być może wątpliwości te rozwieje, może rozwieją kolejne części, na które z niecierpliwością oczekuję.