Znakomita ‚bestofka‘ z Kraju Kwitnącej Glacy (Anger Flares, The best of Anger Flares, 2020, Bootstomp Records)

Kraj Kwitnącej Wiśni od wielu wielu lat produkuje zespoły street rockowe grające na wysokim, w niektórych przypadkach na bardzo wysokim poziomie. Przy czym niezbędne jest jedno wyjaśnienie: w Azji, także w Japonii, rozumienie, częściowo i funkcjonowanie Oi! odbiega od europejskich wyobrażeń i kanonów. Naturalnie Europa, nie zważając w tym momencie na fakt bycia kolebką subkultury skinheads, nie miała i nie ma prawa do autorytatywnego i autokratycznego wyznaczania oraz kodyfikowania trendów (nie tylko w street punku). Jednak dyferencje pomiędzy semiosferą Oi! w Europie i Azji są znaczne, nawet biorąc pod uwagę i akceptując niebanalne przecież różnice kulturowe. Dotyczy to w szczególności płaszczyzny być może najwyrazistszej, czyli outfitu, którego naprawdę i przy całym szacunku, przynajmniej w przypadku niektórych azjatyckich skinheadskich zespołów, ogarnąć łysym umysłem niepodobna (w jeszcze większym stopniu dotyczy to załóg punkowych). Różnica staje się natomiast znacząco mniejsza, kiedy już wchodzimy na grunt stricte muzyczny. Wiele z azjatyckich street punkowych zespołów, nie wiedząc, że pochodzą z Azji, można by śmiało uznać za europejskie. Tradycyjne wzorce europejskiego Oi! umajone są niekiedy odmienną tubylczą tradycją, co w niektórych przypadkach przynosi spektakularne efekty. Stąd też niektóre z azjatyckich zespołów grają w światowej pierwszej lidze Oi!, co do tego nie ma wątpliwości. Choćby tacy Anger Flares z Tokia, którzy w minionym roku wydali kolejną ‘bestofkę’.

Jest to renomowana w łysym światku grupa, pogrywająca już ponad dwie dekady (demo wydali w 1999 r.). Na swoim koncie zapisali parę długograjów, kilka singli, kilka splitów, m.in. z Lion’s Law, The Prisoners i bardzo dobry singiel z Gimp Fist. Piszę więc o starych wyjadaczach, chociaż w tych dwóch dziesiątkach lat miało miejsce sporo zmian osobowych. Omawiany album, dodam, że w tym samym, 2020, roku chłopaki wydali także karypla „Til’ we die”, to antologia najlepszych utworów zespołu pod nieodkrywczym, ale już ugruntowanym w rocku tytułem „The best of (Anger Flares)”. Interesujące, że jest to trzecia w przeciągu sześciu lat kompilacja najważniejszych utworów tego zespołu. W 2015 r. ukazała się antologia „Keeps on burning”, chyba jedyne wydawnictwo Anger Flares na winylu, natomiast w 2019 r. (jubileuszowa?) licząca dwadzieścia kawałków „The greatest Anger Flares up: Barmy Army Anthems”. Omawiana antologia zawiera piętnaście kawałków. Naturalnie, znanych z wcześniejszych albumów studyjnych oraz wspomnianych kompilacji. Propozycję stylistyczną Anger Flares scharakteryzować należy w superlatywach: to super melodyjny street punk, z momentami doskonałymi wstawkami gitarowymi, wszechobecny singalong, no może nieco za cieniutki wokal. Zważywszy, że album nie zawiera utworów dotąd niepublikowanych, wszystkie dostępne są już to na albumach studyjnych, już to na wymienionych składankach, stąd oceniać należy nie pojedyncze kawałki, lecz ich dobór. A ten, uważam, jest znakomity. Dwa w mojej ocenie (w ogóle) najlepsze (w dorobku zespołu) to otwierający album „Here comes Anger Flares” oraz zamykający „Here we go” (doskonała rama kompozycyjna). Są kapitalne w każdym aspekcie: szybkie, melodyjne, akurat do podrygu. Bardzo dobre są „We got the Power” oraz „Keep the Faith”. O nieco tylko słabszy „Let’s get drunk”. Pozostałe kawałki nie odstają jakoś specjalnie, waloryzacja powyżej wymienionych to jedynie subiektywna ocena. Co ważne, każdy utwór ma w sobie jakąś dominantę, pewien muzyczny niuans (por. „Music for Bootboys”), co powoduje, że cały album upływa bardzo szybko i można go słuchać na okrągło bez znudzenia. Podsumowując: pisałem tu o obowiązkowej lekturze słuchowej dla każdego miłośnika street punka lub po prostu punka. Tych 46 minut nie będzie czasem straconym, co niniejszą recenzją gwarantuje kwitnąca glaca z Kraju Nadwiślańskiego.