28-29 marzec

Dwie myśli wprowadzające. Giermańce powiadają: „(manchmal) weniger ist mehr“. Sparafrazować to można w języku kolarskim jako „wolniej znaczy szybciej“. I druga: Rondo to ja. Obie odnieść należy do obu dni, których przedpołudnia tradycyjnie (o ile jestem w kraju) zarezerwowane są dla Ronda Babka. Druga z myśli nawiązuje do faktu, że zarówno w sobotę, jak i w niedzielę wyruszyłem z ronda sam jeden. Niewątpliwie coraz poważniejsza sytuacja epidemiczna w kraju powoduje, że nawet starzy wyjadacze i twardzi zawodnicy profilaktycznie wolą pozostać w domu. Jest to postawa całkowicie zrozumiała. Zarówno w aspekcie prozdrowotnym, jak i „wyścigowym”: nawet jeśli sezon wyścigowy zostanie przywołany do życia (na razie jest odwołany), to i tak już wyniki nie będą być mogły miarodajne. Stąd też i niektórzy nie ryzykują, bo nie ma po co. Ja w przejażdżce w dwie, trzy, nawet cztery osoby (w tym przypadku w parach) większego ryzyka nie widzę, więc jeżdżę. Ale – być może – niektórzy w niedzielę nie przestawili zegarków.

W sobotę (28 marca) na Płochocińskiej czekał Witek, za Prząśniczek dołączył Mirek i tak sobie we trzech, nie opierdzielając się, ale i nie spiesząc się, jako że dmuchało w pysk na całej trasie, jechaliśmy sobie w nieszarpanym tempie w najlepsze. Ku swojemu zdziwieniu, to nawiązanie do pierwszej myśli wprowadzającej, okazało się pod garażem, że wykręciłem najlepszy czas z dotychczasowych moich jazd z Rondem w tym roku (2.09.05). A dodać trza, że dojazd i powrót absolwowałem sam. Zatem rzeczywiście: (niekiedy) wolniej znaczy szybciej.

Również w niedzielę (29 marca) ruszyłem z ronda sam, za światłami w Jabłonnej czekał Mirek i tak sobie we dwóch, i tym razem się nie spiesząc, za mostem dmuchało już w plecy, jechaliśmy sobie w najlepsze. Mirek ma obie nogi idealnie wyważone, trzyma tempo jak metronom, zatem przejażdżka była przednia. Pozdrowienia dla kolarskiego ludku, zasuwającego w większych i  mniejszych grupkach oraz pojedynczo w przeciwnym kierunku (takie pytanie: czy my aby nie jeździmy w złym kierunku:)?). Szczególne pozdrowienia dla boćka, który z zaciekawieniem przyglądał się nam z pobocza.