8-9 grudzień

Ciemno, chłodno, wietrznie, pada lub leje? To nie jest pogoda na rower? Ale gdzie tam! Przynajmniej nie dla ekipy z „Ronda Babka”. Rondo jeździ zawsze, bez względu na pogodę (poza zjawiskami ekstremalnymi). Zawsze w sobotę, niedzielę i „czerwone” święta znajdziesz kogoś na Rondzie.

W sobotę, 8 grudnia, faktycznie pogoda mocno nierowerowa. Popadało, mokro było, wietrznie, ogólnie nieprzyjemnie. Ale ruszam, na osiołku zimowo-deszczowym, odpowiednio ubrany. Z Ronda ruszyliśmy we dwóch, po drodze czekał jeszcze jeden kolega (sami twardzi kolesie:)). I zasuwamy, ile wlezie. No, ale każdy rowerzysta, mniej lub bardziej zaawansowany, musi być przygotowany na to, że do domu z wyjazdu nie wróci o własnych nogach. A to cię pocałuje blachosmrod (oby nie, oby nikogo), a to się wyłożysz na pasach, a to… Tak tak, już o tym pisałem, niemal równo przed miesiącem. Psssssssssssss, tym razem w wydaniu najgorszym (kłopociska), tym razem przód. Chłopaki zostali, by pomóc (dzięki!). Na pierwsze oko opona bez ciał obcych, inspekcja dokonana przez wszystkich trzech, umorusanych jak po błotnej bitwie. Założyłem nową dętkę, pompuję – nic*. Kolega potraktował ją, dętkę-łobuzicę, gazem i było dobrze – przez 10 sekund. A potem to już pozostała tylko organizacja transportu powrotnego (blachosmrody się w takich przypadkach przydają), pewnie coś siedzi w oponie, czego nie dostrzegliśmy. Obejrzę, jak znajdę czas. Chłopaki pognali we dwóch dalej (respect!).

Niedziela, 9 grudnia, przywitała kolarzy pogodą jeszcze bardziej nierowerową. Tym razem już było blisko do ekstremum, lało proszę państwa, lało, bez szans na poprawę. Ale ruszam, na osiołku zimowo-deszczowym, jeszcze bardziej odpowiednio ubrany, koło przednie pożyczone z Księciunia. Z Ronda ruszyliśmy we czterech i tylko tylu nas było do końca. To znaczy prawie do końca, bowiem za niedługo zostało już tylko dwóch. Ja z kolegą zawróciliśmy przy Północnym (wyszła w sumie godzinka), ale dwóch śmiałków pojechało dalej (respect!). Tak tak, Rondo jeździ zawsze, bez względu na pogodę.

* Zapomnijcie o pompkach z wężykiem. Chociaż małe i poręczne (nie wypadają z kieszeni trykotu), nie sprawdzają się w przypadku dętek z w(y)kręcanym wentylem (choćby Continentala). Przy wykręcaniu wężyka po napompowaniu dętki wykręcacie jednocześnie wentyl i w ten sposób możecie pompować do usranej śmierci. Przetestowane kilka razy na własnej skórze.