W poniedziałek gwizdało jak trzeba. Myślałem, że w którąś stronę będzie mocno pod wiatr, ale powiewało jakoś z boku, także nie było tak źle. Trzeba tylko odpowiednio dobrać kadencję i przebierać nogami, nikt nie powiedział, że będzie łatwo. We wtorek i środę wiatr już znacznie słabszy, również nie przeszkadzał, wiało jakoś z zachodu. Za to w czwartek było źle, zwłaszcza na powrocie. Z trudem 20 km/h i grubo ponad 160 pulsu. Ale jeździmy, raz na szybko-, raz na wolnopomykaczu, już za niedługo się pewnie w ogóle nie da. Pozostanie przesłuchiwanie winyli i kręcenie/wiosłowanie w domu.
Hulajnożenie na hulajnogach szosowych to sport dla każdego. Dla każdego z głową, należy jednak bezwarunkowo dodać. Czyli dla takich, którzy nie są niecierpliwi i mogą poświęcić najpierw parę tygodni na przyswojenie sobie podstaw jazdy (zakładam, że za jazdę na hulajnodze szosowej bierze się osoba mająca już odpowiednie przygotowanie wydolnościowe z innego sportu – kolarstwa, biegu, pływania). Spokojna jazda w przedziale 15-19 km/h to samo zdrowie i może to robić praktycznie każdy, kto nie ma większych problemów zdrowotnych i w każdym wieku. Natomiast jazda wyczynowa na hulajnodze szosowej, np. na zawodach lub na mocniejszym treningu, to już ogromny wysiłek, niekiedy ekstremalny (w trakcie szybkiej jazdy pod górę). Kto zbyt szybko uwierzy w swoje możliwości lub te przeceni, kto będzie próbował jechać „na siłę”, bez techniki, bez przygotowania kardiowaskularnego – dotyczy zwłaszcza osób starszych, ten szybko przypłaci swój brak cierpliwości problemami, w niektórych przypadkach – dużymi problemami. O tym, że takowy spuchnie na przestrzeni 300-500 m. nie trzeba pisać (w hulajnożeniu sportowym weryfikacja jest szybka i brutalna). Pierwszą reakcją początkujących po inicjalnych przejażdżkach na hulajnodze szosowej jest najczęściej „to bardziej męczące niż się wydawało / nie wiedział(em/am), że tak szybko się słabnie”. Z wyczynową jazdą na hulajnodze szosowej naprawdę trzeba uważać.