6 sierpień

Poniedziałek, 1 sierpień, data niezwykle ważna dla Warszawy. Zaplanowanych na godzinę 17.00 zostało wiele wydarzeń, stąd też zapadła decyzja o przejażdżce wieczorem. Chętnych do hulajnożenia szosowego brak, paru wyścigowców na elektrycznych wyrobach hulajnogopodobnych, kupa (znaczy się dużo) rowerzystów. Noga hula aż przyjemnie, wykręciłem jeden z najlepszych czasów w tym roku, fakt, że korzystnie ułożyły się światła. Szkoda, że wspomnianą ważną dla Warszawy datę wykorzystują indywidua pokroju kolegi Bączka ze Straży Narodowej. Znajdują również sympatyków na rowerach, rowerzyści „niezłomni” wracali Bulwarami pewno z marszu-farszu. Ścigajcie się koleżkowie w koszulkach z żołnierzami wyklętymi z majorem Łupaszką i Ogniem, z lewacką hulajnogą nie mieliście, prawiczkowie, żadnej szansy. Od tej chwili doktryna kaczyzmu oraz jego propagandowa politgramota muszą ulec rozszerzeniu: wszystkiemu winni są wegetarianie, tęczowi, cykliści i jeden hulajnożysta. Wtorek, ponownie wieczór. Na wieczór wiatr cichnie, można pomykać ile wlezie. Dziś światła przeszkadzały, stąd i czas o niemal dwie minuty gorszy. Królestwo za chociaż 5 km drogi bez świateł. Yes, yes, yes – co by zacytować klasyka. Jadąc w środę na Biance po Wale Miedzeszyńskim spotkałem gościa na wolnopomykaczu, nie dostrzegłem niestety marki. Hulajnożył spokojnie w towarzystwie rowerzysty, no to je vole hezký pohled. W czwartek upał, no to kolejny wieczór. Miał być mocny trening, co by w piątek, przed Rondem, odpocząć. Nie dało się. Jakaś biba na cyplu, ludzi i samochodów od … i ciut ciut. Nie dało się jechać, chociaż dobrze, że po praskiej stronie było o dziwo tym razem pusto. Nie myślałem, że to napiszę, ale dobrze, że już niedługo jesień. DDR-y się przerzedzą, będą jeździć tylko ci, co chcą i lubią. Moi ulubieńcy, synoptycy zapowiedzieli na sobotę opady (sprawdziło im się), stąd zdecydowałem się na kolejny trening na szybkopomykaczu w piątek. Teraz znowuż mecz na Legii, na Bulwarach ponownie tabuny ludzi, samochodów i rowerzystów. Może i dobrze, że się szybko nie dało jechać, bo chyba się zajechałem.