5 grudzień

Nie wymaga wielkiego naukowego namysłu hipoteza, iż ilość jeżdżących na rowerach zmniejsza się wprost proporcjonalnie do spadku temperatury. Takowego, i to dogłębnego jednak wymaga sytuacja w jesień ową dalej pandemiczną na Rondzie. W latach minionych nawet temperatury mocno ujemne nie odstraszały w weekendy amatorów ścigania, których praktycznie zawsze zbierało się ponad 10 osób, teraz wystarczy poniżej 5 stopni, by frekwencja na Rondzie spadła do granicy przyzwoitości. Tak jak w niedzielę, 5. grudnia.Tydzień temu pojechało pięciu twardych, dziś jeszcze mniej, fakt, 0 stopni na termometrze, odczywalna jeszcze niższa. Pod ‘Arkadią’ nikogo, na Starzyniaku nikogo, przy Płochocińskiej dwóch, jeszcze jednego harpagona zgarnęliśmy po drodze. To tyle. Przy drugiej hopce przytrafiła się guma (wszyscy ubrani do szybkiej jazdy, dlatego zimą się nie czeka), zatem jechało trzech, przed NDM dogoniliśmy jakąś nową twarz, która zabrała się z nami do Łomianek. Wydawało się bezwietrznie, tymczasem zwłaszcza na Rolniczej dmuchało centralnie w czoło, tak, że nie dawaliśmy rady utrzymać 38 km/h. Wstrzeliliśmy się, rzec można, idealnie, od 13.00 zaczęło śnieżyć i ulice wyglądają tak, jak wyglądają. Zobaczymy, co w pogodzie przyniesie kolejny tydzień.