31 październik

We’re living for the weekend. To powinien być hymn Ronda Babka. Dlaczego? Bowiem nie pomaga nic: ani prośby, ani groźby, ani obietnice erotycznego tentego (to zawsze chętnie, ale po przejażdżce), no parę zimnych browarów może by miało szansę – w sobotę lub/i w niedzielę nie bacząc na nic (nawet na odwiedziny teściowej, poza tym wyjaśnijmy raz na zawsze jedną kwestię: teściowa to nie rodzina) jedziesz na Rondo i zawsze spotkasz tam kogoś podobnego do ciebie. W sobotę, 31 października, spod Arkadii ruszyło nas czterech, same wiarusy, trzech dołączyło po drodze i sobie jechaliśmy. Równym tempem, bez specjalnego szarpania – no pod górki to zawsze trzeba się pościgać:) Fajna pogoda, bardzo udana przejażdżka, 2.04.49. Nóżki coraz lepsze, ale jeszcze nieco brakuje.

No i oczywiście (jestem pod wielkim wrażeniem inwencji Dziewczyn): kot może zostać, reszta wypierdalać!