No proszę, sześć osób się uzbierało, liczba – jak na wymarzoną rowerową pogodę w marcu – niegodna komentarza. Oprócz Sąsiada i Irka, pojawiły się po drodze trzy znajome twarze ze starej gwardii. Pogoda cudo, wiatr południowo-wschodni. In effectu: fajnie się jechało do NDM, „słabiej” (eufemizm) od mostu, bo gwizdało niemożebnie. Wiosnę czuć w powietrzu, po tak kiepskiej dla kolarzy zimie chłopaków roznosiło, to i grzaliśmy w dwóch momentach powyżej 50 km/h. Są jeszcze duże rezerwy, trening siłowy zdaje się przynosić efekty. Sporo grupek i pojedynczych kolarzy, jadących w przeciwnym kierunku. Coraz większe niestety komplikacje występują na trasie, przejazd od mostu do ronda w Czosnowie już niemożliwy po starym odcinku (wyrwy w jezdni na dziesięć metrów wgłąb ziemi i na dziesięć szerokie). Stąd skręciliśmy ze ścieżki w prawo po wale – pierwszy raz tędy jechaliśmy, potem asfaltem, następnie zawróciliśmy (bo za wcześnie skręciliśmy) i wyjechaliśmy przecznicą może 300 m. od ronda w Czosnowie. Swoją drogą, to ciekawy objazd, problem jest może pięćsetmetrowy odcinek szutrowy (po deszczu nie da się tamtędy przejechać).
ADRES
tome.masaz@gmail.com
LINGUA
🇩🇪 🇨🇿 🇭🇷 🇷🇸 🇲🇰