28 październik

W poniedziałek jazda w ciemnościach jesiennych i testowanie nowych butów. Lekkie, podeszwa nie za tępa, ale i nie za śliska = w miarę szybka zmiana nogi i dobre, stabilne odbicie. Do tego przewiewne, brak sznurówek = brak ryzyka gleby w przypadku samoistnego rozwiązania się sznurowadła (każdy hulajnożysta wie, że sznurowadła zabezpiecza się dodatkowym węzłem; paru zawodników przegrało dobre miejsce w wyścigach będąc zmuszonym do zatrzymania się i zawiązania butów). Będą w sam raz na wiosnę, jesień i lato nie startowe, jednak na letnie zawody, jeśli się w końcu znowu na jakieś wybiorę, założę piankowe, jeszcze lżejsze. Dziś mid-tempo, za wyjątkiem Bulwarów po prawej stronie, gdzie zawsze jest gaz, i kawałka na Bulwarach po stronie lewej, ze zmarszczką przy dojeździe do Syrenki. No bo jak ktoś się czai i czeka, że na góreczce wyprzedzi na góralu hulajnogę szosową, to się mocno dziwi i morale mu spada – hulajnoga pod górkę jest dużo szybsza niż się wielu wydaje, o czym się już parę osób przekonało na hopce za Mostem Gdańskim (w stronę ‘Arkadii’). We wtorek trening również późnym popołudniem. Zbierało się na burzę, ale nie ze mną te numery, burzę wyczuwam pół godziny wcześniej i jak jestem akurat na treningu to zapierdzielam do domu aż się kurzy. Wskoczyłem zatem na szybkopomykacza i pojechałem swoją rundę. Przejazd bez historii, chętnych do ścigania się zabrakło, hulajnóg naturalnie niet. W środowe popołudnie pogoda nadal rozpieszczała, grzechem byłoby nie pohulajnożyć. Przejazd jak przejazd, parę zachwyconych dzieciaków :), paru prześcigniętych rowerzystów na Veturilo, ja parę razy prześcignięty przez bardziej ambitnych rowerzystów. Czyli wszystko v pohodě. W czwartek wypadło na rano. Po południowej środzie i ze względu na fakt, że to już piąty dzień hulajnożenia z kolei myślałem, że będzie ciężko, a było przyzwoicie. I średnia prędkość zadowalająca, i technicznie przejazd bez większych błędów. Jedynie tętno nieco za wysokie, ale to symptom zbliżającego się stanu przetrenowania, czemu zapobiegnę, nie jadąc ani jutro, ani w sobotę (Rondo?), ani w niedzielę (Rondo?).

Ponieważ sezon wyścigów na hulajnogach szosowych Anno Domini 2022 oficjalnie się zakończył (wyścigiem w ramach Euro Cup w Bibione), na ostatnim wyścigu Rollo Ligi w Konstaninovych Lázních, bracia Czesi spotkali się, by omówić zakończony sezon i spojrzeć prospektywnie na sezon następujący. I tak siedzieli, i tak popijali, a następnie skonkludowali i uradzili co następuje:

  • Zorganizowane, cykliczne zawody w 2022 r. odbywały się jedynie w arcymocarstwie hulajnogowym, tj. w Czechach (Rollo Liga). Parę wyścigów, jednak nie umocowanych w ramach ligi, jechało się na Słowacji. Co niewesołe i niepokojące: praktycznie całkowity brak wyścigów w tym roku w Niemczech, Holandii i Skandynawii (Finlandii).
  • Mistrzostwa Europy w roku 2023 może się odbędą a może nie. Początkowo zgłosili się na organizatora Niemcy, ale już się odgłosili. Czy organizację przejmą Czesi – nie wiadomo, bo pewnie będą organizowali mistrzostwa świata w 2024 r. Czy w 2023 r. będzie się jechał Euro Cup, także nic pewnego na dzień dzisiejszy.
  • W 2023 r. pojedzie się w Czechach pięć, a może nawet i sześć zawodów w ramach Rollo Ligi, do tradycyjnych lokalizacji (Pilzno, Konstaninovy Lázně, Lipník nad Bečvou, Letohrad) dołączy być może Rýmařov.
  • Średnia liczba uczestników wyścigów w ramach Rollo Ligi w Czechach w 2022 r. to 120 osób (suma łączna dla wszystkich trzech dyscyplin: sprint, kryterium/sztafeta, maraton). Zatem to pewnie ze dwa razy więcej niż jest w niemal czterokrotnie większym Kraju Nadwiślańskim wszystkich hulajnóg szosowych razem wziętych. A w 2019 r. średnia na Rollo Lidze wynosiła niemal 200 zawodników…
  • Z uwagi na taką masę zawodników powstał istotny problem tras z ostrymi zakrętami, które są dla biorących udział w wyścigu z taką frekwencją mocno niebezpieczne. Ostatnim przykładem był finisz kryterium w Bibione, gdzie na ostatnim, 90-stopniowym zakręcie przed metą jeden uczestnik wjechał w dom. W tym aspekcie dziwi, że Czesi chcą jednocześnie wprowadzić do Rollo Ligi więcej tras o profilu górzystym, na których na hulajnogach nie trudno o poważne rym cym cym. Zwłaszcza w przypadku hulajnogi szosowej o różnej wielkości kół. Brak dyferencjału powoduje, że przy dużej prędkości na ostrym zakręcie tylne, mniejsze koło blokuje się, co prowadzi do naprawdę niebezpiecznej sytuacji. Wiedza z autopsji, jako że parokrotnie zjeżdżałem na szybkopomykaczu z prędkością ponad 70 km/h (za każdym razem spisywałem nową wersję testamentu i kropiłem się wodą święconą, a może to była jednak woda ognista), przy ostrym wirażu małe koło blokowało się i uskakiwało już przy prędkości ca. 40 km/h. Ba, nawet na niewinnym dojeździe do Gdańskiego o mało nie zaliczyłem kiedyś gleby, zjeżdżając niecałe 32 km/h. A w takim Letohradzie, gdzie zawody rozgrywa się na torze do biathlonu, jest parę masakrycznie stromych zjazdów z zakrętami pod kątem 90 stopni (w tym roku ze dwie osoby tam leżały, nic poważnego na szczęście się nie stało), a w Rýmařovie, ze względu na jego położenie, wcale nie będzie lepiej. Nad tym pomysłem Czesi powinni się mocno zastanowić, nawet jeśli większość zawodników pojedzie na kołach 28/28.