26 listopad

Trochę się kręciłem przez dwa tygodnie po Ziemi Piwoszy, najpierw był konci konci oi oi oi, potem uwieńczona sukcesem operacja ‚Bolide S2‘ (o efektach wypowiem się dopiero na wiosnę). Wróciłem w sobotę po południu, zatem nic, pogoda też, nie stało na przeszkodzie, by skoczyć na Rondo. Zwłaszcza, że pogody nie napawają optymizmem, niestety. Pod ‚Arkadię‘ zjechał jedynie Sąsiad i to by było na tyle. Więcej kolarzy nie uwidziano dnia tego, wietrznego, ale nie deszczowego. Sąsiad zawstydza wszystkich sezonowych kolarzy. Jechaliśmy sobie, ja na przodzie, jak przystało na młodszego, Sąsiad z tyłu. Trochę wiało, ale daliśmy radę. Na Rolniczej Sąsiad odboczył i wróciłem sam. Ci, co nie byli, z jakichkolwiek względów, niech żałują. Być może to był ostatni przejazd w tym roku.