24. września 2021 r. (gdzie: Remont, kto: Punky Reggae Live 2021 [Zenek Kupatasa, The Analogs, Farben Lehre, Sexbomba])

No to się (chyba) ruszyło. Oby już wreszcie było po staremu… (FCK CRN!). W ‘Remoncie’ nie byłem ponad dwadzieścia lat. Wszedłem, przetarłem oczy i nie dowierzałem. Słup jak stał, tak stoi. Masywny, służący również jako drogowskaz, przedziela scenę dokładnie w 2/3. I masz do wyboru: albo idziesz na stronę prawą, widzisz więcej zespołu, większy tłum i częściej wciąga cię wir poga, albo idziesz w lewo (tak, to lepszy kierunek), widzisz z reguły jedynie basistę i część perkusji, do poga masz daleko, z reguły trafia się w tej części jakaś męczybuła, która utrudnia percepcję gadaniem, paleniem, dziwnymi podskokami, wylewaniem piwa itd. Byłem po stronie lewej.

Ludziska spragnione życia koncertowego, frekwencja tedy spora, acz do standardów przedcovidowych jeszcze daleko (o standardach z lat 90-tych nie ma w ogóle co rozmawiać, „nie nie nie nie nie nie – te czasy już nie powtórzą się”). Sala cudownie się nie powiększyła, nie wiem, jak uda im się wcisnąć do ‘Remontu’ wszystkich chętnych na listopadowy koncert Armii. Cieszy obecność młodzieży, tak – to ze względu na Zenka, tego prawdziwego i oryginalnego, obecna również starszyzna, silnie zaprezentowana moja generacja. Zawsze wiedziałem, że Polki są piękne, ale po dwóch dekadach poza, doceniłem te nasze ślicznotki, a było ich co niemiara, jeszcze bardziej. Line-up zacny, przewaga prawie (Analogsi – 25 lat) lub pełnoprawnych weteranów (Farben Lehre i Sexbomba po 35 lat), z dodatkiem muzy młodzieżowej (muza nie pokazała tym razem bebzona). Kolejność występów zaskoczyła mnie jedynie osadzeniem Sexbomby w roli ostatniego zespołu, co spowodowało widoczne przerzedzenie publiki po zakończeniu występu FL.

Zenek Kupatasa. Bez dwóch wątpliwości gwiazda dla publiki -25 i magnes, który przyciągnął ją do ‘Remontu’. Nie widziałem wcześniej na scenie, słabo znany mi również całokształt twórczość. Po występie napiszę, iż był to znakomity show, doskonały kontakt z publiką, dowcipne i inteligentne teksty, muzycznie widać już wykreowany własny styl. Brawo!

The Analogs. To się, panie, porobiło. Analogsi grają w towarzystwie pluszowych jednorożców. Street rockowe podziargane, poturbowane życiem bandziory vs delikatna, rozchwiana emocjonalnie, nieco rozpuszczona małoletnia publika pod sceną. WTF?! Praktycznie nie do uwierzenia, ale wyszła z tego zna-ko-mi-ta komitywa i synergia. Tak, jak ja świetnie się bawiłem przy Zenku, tak małolaty poszły w pogo przy bandziorskich hitach. A jak zagrali „Pierdoloną erę techno” to wyszło największe i najbardziej żywiołowe pogo tego wieczoru. Wydaje się, że młodzież instynktownie wyczuwa naturalność, brak kreacji, fałszu i oryginalność; to budujące w erze youtuberów, influencerów i innej pchającej się na afisz swołoczy. Zdjęć mało, bo i ja ruszyłem w tany. Przypłaciłem to naderwaną lewą podeszwą (po raz drugi – pierwszy raz klej nie wytrzymał w Rakovníku w 2017 na koncercie Konfliktu) i do końca koncertu pozostały mi tylko podrygi.

Farben Lehre. Wiele wiele lat nie widziałem chłopaków na żywo. Nieco się sztachnęli, kto się jednak nie sztachnął przez dwadzieścia lat? Muzycznie klasa, najlepszy technicznie występ tego wieczoru, chyba także najlepiej nagłośniony. Zagrali praktycznie wszystko, co najlepsze. „Spodnie”, „Helikoptery”, także „Wszyscy jedziemy” Defektu Muzgó, a na koniec „Bella ciao” – po prostu malina.

Na końcu Sexbomba. No i mnie zaskoczyli in minus. Zagrali praktycznie to samo, dodali chyba tylko „New York”, co przed dwoma tygodniami w ‘Progresji’. Co gorsza, również dokładnie to samo mówił Szymi przed utworami. Słowo w słowo. Wyszło mocno szablonowo, od starych wyjadaczy oczekiwałbym mimo wszystko nieco więcej inwencji. Wiem, Cock Sparrer od lat gra na koncertach ten sam zestaw utworów, co wyprowadza (nie tylko) mnie z równej wagi, ale taka „Wiara” (domagam się głośno!) byłaby w sam raz na ten wieczór. Poza tym w występie Legionowian dla każdego coś sexbombistego.

Kolejna edycja festiwalu charakteryzowała się decydowaną przewagą „Punky” nad „Reggae”, zarówno na scenie, jak i w warstwie outfitu. Każdy z zespołów grał ponad godzinę, co dało łącznie ponad pięć godzin grania. Długość przerw między występami rzec można idealna, aczkolwiek kolejka do baru wielgaśna. Wśród publiki szacunek, sympatia, tolerancja. Więcej takich koncertów, bo o to właśnie chodzi.