W poniedziałek i wtorek pogoda nie dopisała. Pozostało wiosłowanie i kręcenie na Tom(e)hawku, znaczy się indoor pełną gębą. Ale w środę rano to już musiałem. Mokro, ale to dla wolnopomykacza standard. Twardy zawodnik, co to słoty i śniegu się nie boi. Leżące na asfalcie mokre listowie utrudnia odbicie, noga się ślizga, ale to niestety uroki hulajnożenia na jesieni (w zimę jest jeszcze gorzej, bo lodowacieje na dokładkę podest), stąd i o kręceniu szybkich czasów można zapomnieć. Ale za to szlifujemy technikę i motorykę. Przesiadka na szybkopomykacza po trening(-u/-ach) na wolnopomykaczu stanowi zawsze dużą frajdę: wydaje się, że człowiek nagle dostał skrzydeł. Noga śmiga aż miło, wiatr we włosach (jak ktoś ma). Tak właśnie działa ca 3 kg mniej. W czwartek rano dlatego szybki przejazd, na dużej prędkości i wysokim pulsie. W piątek natomiast pohulajnożyłem wieczorem na Masę – chociaż jedna hulajnoga w masie ćwierć tysiąca rowerzystów musi się znaleźć.
ADRES
tome.masaz@gmail.com
LINGUA
🇩🇪 🇨🇿 🇭🇷 🇷🇸 🇲🇰