Frekwencja słaba. Pod ‚Arkadią‘ to już w ogóle, jedynie dwie nieznane mi duszyczki, w tym jedna niewieścia. Na Starzyniaku nikogo, po drodze paru się uzbierało. Tym razem towarzystwo jechać nie chciało, dwa razy im odjeżdżałem i nikt nie gonił. Do kitu z taką jazdą. A były dobre warunki, bo wiatr nie przeszkadzał. A na powrocie to nawet z lekka powiewał w plecy. Drugi tydzień z rzędu żądli mnie jakiś owad. Tym razem w nasadę nosa, więc jutro będę wyglądał jak Frankenstein (o ile dam radę się przejrzeć w lustrze z powodu opuchlizny).
Doszły mnie słuchy, że 15 sierpnia czterech chłopaków się wyłożyło na Pomiechówku. Straty w sprzęcie podobno znaczące, mniejsze w kościach. Trzymajcie się nygusy, a następnym razem bardziej uważajcie.