20 luty

Tak, wczoraj jeździłem na rowerze i na hulajnodze (nie darowałbym sobie, gdym nie spróbował przejażdżki w takim wietrze; wróciły wspomnienia czasu na Wyspie). Naturalnie, dzisiaj, w niedzielę 20. lutego, też pojechałem, przeca piździło już słabiej niż wczoraj. No przecież, spod ‘Arkadii’ ruszyłem sam. Nie mogło być inaczej, przy Płochocińskiej czekali w liczbie czterech. Owszem, czterech kolejnych, w tym dwie dawno niewidziane twarze, dołączyło po drodze. Jak zwykle, grup(k)a się porwała kawałek za hopkami. Ponownie za mostem już jechałem jakiś czas sam, potem dołączył Irek. Oczywiście, Rolnicza rozkopana tak, że już nie da się przejechać (za tydzień trzeba będzie jednak pojechać objazdem). Rozumie się, że popadało, bo jakby to inaczej. Oczywista, że za tydzień, jak pogoda pozwoli, pojadę znowu. Absolutnie, tu się nic nie zmienia.