2-3 lipiec

W piątek, jak pierdzielnęła burza, to klękajcie narody. Obawiałem się, że jezdnie nie wyschną do 9.00, ale były suche, tylko gdzie nie gdzie mniejsza lub większa kałuża. Ogólnie było pochmurno, jakaś mżaweczka, niewielkie szanse na poprawę, stąd i frekwencja w sobotę, 2. lipca słabiutka. Spod ‘Arkadii’ ruszyliśmy we dwóch z M2, przy Płochocińskiej czekał R. i J., dwóch kolejnych dołączyło po drodze, z tym, że jeden odbił w NDM na swoją rundę. A szkoda, bo kolega mocny, dał piękną, długą zmianę pod wiatr 50 km/h – to była naprawdę dobra robota. Ogólnie może tej soboty obyło się bez szaleństwa, ale także nie było tak, jak bywa w niedzielę, pod 50 km/h musi iść – to w końcu sobota!

W niedzielę, 3. lipca, pogoda jak marzenie, to i frekwencja jak się patrzy. Mocno obstawione zarówno Nasielsk, jak i Pomiechówek. Spod ‘Arkadii’ ruszyło nas prawie 10 osób, w tym dwóch gości przyjezdnych, dwie dalsze persony dołączyły przed Gdańskim, na Starzyniaku druga dziesiątka i na każdym kolejnym skrzyżowaniu kolejni. Zgubiony bidon na Modlińskiej na szczęście nie spowodował komplikacji, tym razem każdy zdążył ominąć. Pomiechówek zaczął za kreską słabo i słabo jechał aż do NDM (ani razu nie przekroczyliśmy 50 km/h, przy neutralnym wiaterku z boku). Widziałem, że ktoś ucieka, zatem jechałem sobie spacerowym tempem z tyłu. Dopiero za zakrętem, za stacją docisnąłem, i tym samym zmyliłem nieco jednego kolegę, który myślał, że to ucieczka; utrzymał się jednak, a potem pognał sam za mostem w prawo, nie czekając na grupę (i o to chodzi). Od mostu miało być z wiatrem, wiatr wiał przeca z północy, a tu dupa – dmuchało prosto w twarz i ledwo udawało się utrzymać 40 km/h.