16 lipiec

W poniedziałek wypadła w grafiku przejażdżka popołudniowa i od razu na początek tygodnia – jak by inaczej – wqrw. Jak zawsze przejazd przy Zoo, dwóch baranków na lubelskich blachach (nic do Lublina, aby było jasne) – za szybko, nieuważnie, bezmyślnie. Wyhamowali z piskiem na środku przejścia dla pieszych… Po klasycznej, dedykowanej warsiawskiej wiązance, nieco się może zreflektowali. Niemniej kiedyś ktoś tam zginie… Środa – wiało równo i z powrotem jechałem pod wiatr. Niby mikrocykle rozłożone prawidłowo, a tu słabo coś szło. 19 km/h na liczniku a 146 pulsu i szybciej nie dało rady. Zastanawiałem się, czy wiatr taki silny, ja taki słaby, czy jeszcze coś innego. Myślę, że dwie pierwsze przyczyny były dominujące, po powrocie okazało się jednak, że przyblokował się tylny hamulec:) Jakby szybka jazda na hulajnodze szosowej nie była wystarczająco męcząca… Czwartek rano. Hamulec odblokowany, no to się hulało! Pusto, słaby wietrzyk, to była piękna przejażdżka, choć bez żadnej ścigaczki z rowerzystami. Synoptycy przewidywali deszczyk w sobotę przed południem, sobotnie Rondo było zatem zagrożone, stąd w piątek po południu pojechałem jeszcze raz. I to był duży błąd, jak się w sobotę miało okazać na Rondzie.

Od kiedy jeździ się na hulajnodze i kto ją wymyślił? Odpowiedzi na oba pytania chyba już się nie znajdzie. Możliwe, że ze względu na dość prosty pomysł konstrukcji, do wynalezienia hulajnogi, jednośladu poruszanego odbiciem nogi, dochodzono niezależnie i paralelnie w różnych końcach Europy (również Stany zgłaszają w tym zakresie swoją kandydaturę, ale brak na to twardych dowodów).