15 maj

Dwa ważne fakty na początek. Pierwszy to koniec maseczek. Właściwie to szkoda, bo przecież „Pod svoje masky skrejváme vrásky a tajný lásky // Vrásky a lásky”. A tak na poważnie to w końcu będzie można oddychać pełną gębą, także podczas przejażdżek na hulajnodze na Bulwarach. Drugi fakt miał miejsce 13. maja o godz. 13.40. Konstancin-Jeziorna, ‘Johnson & Johnson’ i oczekiwania na (ewentualne) skutki uboczne. W piątek przezornie zrezygnowałem z treningu, test miał nastąpić w sobotę lub niedzielę. Uzbierała się nas pokaźna grupa, dziarsko pomykaliśmy na Modlińskiej – cały czas ponad 40 km/h pod wiatr. Za Jabłonną dołączył Marek na kozie i się zaczęło. Odczucia do Jabłonnej były ok, od Jabłonnej do stacji w NDM osłabienie zaczęło być już odczuwalne, przed mostem już w submaksymalnym zakresie (szło już ponad 50 km/h), odcięło mi prąd na całego. Dobrze, że dwóch chłopaków również zdecydowało się jechać wolniej, to się od mostu zabrałem z nimi i mocno zdezolowany dojechałem do W-wy. Jeżeli dezaktywowany wirus w szczepionce powoduje taki spadek mocy i wydolności, to nie chcę nawet myśleć, co się dzieje przy zakażeniu wirusem aktywnym – FCK CRN! W niedzielę rano kałuże jak jeziora, ale myślę, że paru chłopaków pojechało; koło 10.00 już się zresztą rozpogodziło. Mam nadzieję, że do następnego tygodnia wrócę do normalnego stanu, inaczej znowu będzie grupetto.