W poniedziałek, drugi dzień świąt, wreszcie było Rondo. We wtorek wyszło na porannie na szybkopomykaczu. Noga przekręcona na Rondzie, stąd miało być tempo umiarkowane i równe, ale się nie dało, bo wiało, panie, prosto w ćwarz, zarówno tam, jak i z powrotem. Ale przynajmniej ciepło się zrobiło. Tak, jak i w środę. Słoneczko świeciło jeszcze mocno po południu, trening nieco lżejszy – gry i zabawy, bo jutro przyhulajnożę z rana. Ciepło się robi, to i zapełniają się (niestety) Bulwary, dużo sportowców dyscyplin wszelakich, spacerowiczów, wolno biegających psiaków (kogo mają ganiać, jak nie hulajnożystę?), rozkojarzonych i nieprzewidywalnych dzieciaków. W czwartek, jak napisano, rano. Dlatego Bulwary puste, kilka osób na dojeździe do pracy. Bez szarpaniny, w równym tempie, że na szybkopomykaczu, to się przy takiej pogodzie rozumie samo przez się. W piątek to była masakra z blachosmrodziarzami. Nie wiem, o czym większość myśli lub gdzie się szkoliła. Praktycznie co drugi przejazd z DDR-em to awaryjne hamowanie, bo pan/pani nie myśli, nie przewiduje, ma w dupie wszystkich innych. Gościa na rowerze przede mną by taki jeden skasował przy przejeździe przy ZUS-ie. Pomału trzeba się żegnać z szybką jazdą, zaczynają się kolumny żółwików na DDR-ach, na Bulwarach sporo rozkojarzonych w weekendowo-wiosennym nastroju. Piździło niemożebnie, ale jak powiało w plecy, to na dwóch kilometrach na praskich Bulwarach nie zszedłem poniżej 27 km/h.
ADRES
tome.masaz@gmail.com
LINGUA
🇩🇪 🇨🇿 🇭🇷 🇷🇸 🇲🇰