14 czerwiec

Kolejna hulajnogowa przejażdżka poranna. Ładna pogoda, acz niespecjalnie ciepło. Po poniedziałkowej popołudniowej burzy DDR-y nieco zapiaszczone lub przybłocone, co mocno utrudnia odbicie (noga się ślizga). Ślepa komenda za kierownicą o mało mnie przy Gdańskim nie rozjechała, ledwie wyhamowałem. Nawet mnie nie zauważyła, zatem apel: za kierownicę wsiadamy, jak już nie śpimy. Rowerzystów po drodze mało, tym razem nie było się z kim ścigać. Forma idzie w górę, czas przejazdu skrócony o półtorej minuty, średni puls o dwa uderzenia niższy.

Po niemiecku nasza ‘hulajnoga’ to ‘Tretroller’, niekiedy z określającym rzeczownikowe złożenie przymiotnikiem ‘groß’ (‘duży’), wprowadzany dla odróżnienia hulajnogi na dużych kołach od hulajnóg dziecięcych i tych na małych kółkach. Pierwszy człon compositum utworzony został od czasownika ‘treten’ (tu: ‘deptać, naciskać’), rzeczownik ‘Roller’, jak to w niemieckim zwyczajowe, ma kilka określeń (odwiedziony od czasownika ‘rollen’, czyli ‘toczyć się’). Zatem semantyka złożenia określającego ‘hulajnogę’ ma w niemczyźnie nieco inną niż polszczyzna podstawę znaczeniową: rzeczonym pojazdem ‘toczymy się’ poprzez odpowiedni ruch nogą.