Wreszcie się rozpogodziło. I to jak! Chłodnawo, ale dzięki przygrzewającemu słońcu niska temperatura nie była odczuwalna. W sumie to jak na takie warunki pogodowe liczba jedenastu zawodników na niedzielnej, 13. lutego, gonitwie nie była oszałamiająca. A i tak grupa się przerzedziła zaraz za hopkami. Spod ‘Arkadii’, znak nowych czasów na Rondzie, ruszyłem sam. Na Płochocińskiej czekała grupa zasadnicza, pojedyncze kolorowo ubrane istoty na rowerach szosowych dołączały po drodze – sami stali bywalcy. Chłopaki się umawiali na pozimową inspekcję trasy na Pomiechówek i plan (chyba) zrealizowali. Chyba, bo mieliśmy jechać wolniej, ale wyszło jak zawsze: ktoś z przodu dał w rurę, a że stopień wytrenowania po zimie bardzo różny, to ktoś został, ktoś uciekał, ktoś gonił (przedsmak tego, co będzie się działo już niedługo). W każdym razie ja na moście w lewo, chłopaki w prawo. Mocno dmuchało do NDM, myślałem, że na Rolniczej będzie orka, ale jechało się całkiem przyjemnie. Tak, gdzie wykopki, tym razem nie udało się przejechać. Trzeba było pojechać objazdem i nie myślałem, że są jeszcze w Kraju Nadwiślańskim drogi w takim stanie, jak paralelna do ‘siódemki’ lokalna: obraz nędzy i rozpaczy.
ADRES
tome.masaz@gmail.com
LINGUA
🇩🇪 🇨🇿 🇭🇷 🇷🇸 🇲🇰