12-13 grudzień

Buuu, mokro, wilgotno, pochmurno i ogólnie mrocznie. Tak właśnie było w weekend 12-13 grudnia. Nie ma jednak co wybrzydzać, super że w ogóle można jeszcze jeździć, bo przeca zima za pasem i perspektywa pocenia się na trenażerze już straszy.

W sobotę, 12 grudnia, jezdnie były mokre i śliskie, trzeba było uważać, co by się nie wyłożyć. Zebrało się nas w sumie sześciu. Za hopkami Marek zaczął robić interwały, parę kilometrów przejechaliśmy zatem w tempie 50 km/h i do Łomianek dojechało nas w grupie trzech. Na Rolniczej tak poginaliśmy, że zgubiłem pompkę, dzięks chłopaki, że na mnie poczekaliście. Dnia tego zdarzyły się również dwa incydenty: jeden wyjątkowo debilny, drugi mocno niebezpieczny. W pierwszym przypadku kierowca blachosmroda zachował się tak, jak wybrani przedstawiciele narodu wybranego w wielu kwestiach socjalnych: zajmując samochodem pół DDR-u w Łomiankach (kolejną ćwierć zajmowały otwarte drzwi i on sam) głosem kaznodziei i ze wzniesionym do góry palcem pouczał nas, iż rowerem to wolno, panie, jeździć jedynie po DDR-ze. Z drugiego incydentu ledwie wyszliśmy cało: na jednym ze skrzyżowań na Rolniczej dwa blachosmrody wytaczały się powoli na jezdnię, nic sobie nie robiąc z faktu, iż po drodze z pierwszeństwem jechaliśmy my. Ledwie udało nam się zmieścić w lukę szerokości może z półtora metra, którą wozidupy łaskawie nam zostawili. Taki naród, panie, każdy to szeryf na drodze, nic się chyba już nie da z tym zrobić.

W niedzielę, 13 grudnia, w dzień rocznicowy było jeszcze bardziej mokro, kałuże na jezdniach, siąpiło z nieba i całościowo rzecz całą ujmując było nieciekawie. Ale co tam, wyszykowałem się (jak bym nie pojechał, to bym się cały dzień wkurzał), pod Arkadią czekał Robert, na Modlińskiej Ryszard i jeszcze jedna, dawno nie widziana twarz. Dojechaliśmy we czterech do mostu, kolega skręcił, a my we trzech raz szybciej, raz wolniej jechaliśmy pod wiatr Rolniczą. Jako że było mokro, opcjonalne błotniki chronią nasze plecy a nie jadących z tyłu, to po skończonej przejażdżce wyglądaliśmy mniej więcej tak, jak po przełajach. Co poniektórzy, i ci w samochodach, i ci przechodzący przez pasy, patrzyli na nas z politowaniem, ale my to, panie i panowie, okropnie lubimy.

No i oczywiście: kończcie panowie ze ZP, bo się Dziewczynom kartony kończą!

Oraz: FCK CRN!