10 marzec

Pogoda dopisuje, wiatr pomijamy, więc hop siup na Rondo. Pod ‘Arkadią’ klasyka, znaczy się tylko ja. Przy Płochocińskiej dwie duszyczki, kawałek dalej dołączyli Irek i Marcin 1, a za hopkami Kaczor. Piździło jak trzeba, stąd i prędkość na prostej do NDM była konkretna (znów ponad 50 km/h). Dwóch się nawet tak rozkręciło, że jak ruszyli, to poczekali na nas dopiero przed mostem (dobra robota, panowie!). Ze względu na rozgrzebaną starą trasę, wracaliśmy nowymi drogami i dróżkami po drugiej stronie „siódemki”. Miało być +4 km, wyszło +8 km, rozpędzić się nie da, bo „leżące policajty”. Powrót na Rolniczej już masakryczny, bo wiało prosto w paszczę. Na szczęście pojechaliśmy „cyrklem”, ze starymi lisami da się to zrobić, na całkiem przyzwoitej prędkości ponad 30 km/h.