1 listopad

Pogoda zaiste listopadowa… Mgliście, wilgotno, słoneczka ani widu. Tych, Których Już Z Nami Nie Ma, zdążyłem odwiedzić wczoraj, stąd mogłem śmignąć we Wszystkich Świętych na Rondo. Spod ‘Arkadii’ ruszyliśmy z K. we dwóch, J. i S. czekali na Płochocińskiej, kawałek dalej Ro. I tak na siebie popatrzyliśmy i doszliśmy do wniosku, że jak – oby nie – byśmy przestali jeździć, to Rondo posezonowe zaniknie. Pierwszą czwórkę pamiętam na Rondzie od zawsze, a to już będzie z piętnaście lat, jak jeżdżę… Przed Jabłonną dołączyli jeszcze Ry. i A. (zawrócili przed mostem) i to było na tyle. Kto nie był, a mógł, niech żałuje. Było mokrawo, chlapało spod kół – okulary trzeba było zdjąć, ale jechaliśmy w miarę równo, choć parę razy, jak S. przycisnął, mignęła nawet 5 z przodu na tacho. Czysta radość. Przy cmentarzach wyjątkowy spokój, nawet przy Wóycickiego dało się przejechać. Obserwujemy pogodę i czekamy na kolejny weekend.