1. kwietnia 2023 r. (gdzie: Brno [Melodka], kto: Funus, Proti směru, Evil Conduct)

Jak już tu przy ostatniej (takiej) okazji pisano, koncerty Evil Conduct cechują się specyficznym klimatem, przede wszystkim pełną symbiozą zespołu i publiki. Czy może być bowiem coś fajniejszego niż chóralne śpiewy całej sali? Pewnie że może, jak śpiewasz ze swoim (starszym) synem. A jeszcze fajniej by było śpiewać z obydwoma synami, ale, o czym również tu wspominano, temat to ciężki i może się zdarzyć, że nie uda mi się tu uzyskać sukcesu. Eh, zobaczymy.

Jako pierwsi wystąpili Funus. Z Bratysławy. Niewiele mogę napisać na ich temat, jako że wcześniej nie byli mi znani w ogóle. W drżenie wprawił mnie natomiast saksofon altowy i dwa tamburyna, stąd i pozytywnie mnie nakręcili już na wstępie. W trakcie występu pojawił się również megafon. Po występie napisżę co następuje. Sceny pewnie nie zawojują, ale – jak sądzę – nie o to im wcale chodzi. Przede wszystkim świetnie się sobą, muzyką i występem bawią. Żadnego zadęcia, żadnego pozowania, żadnych większych oczekiwań. I to o chodzi. Jako że (strasznie) daleko do Brna nie mieli, to dojechali w licznej obstawie płci pięknej.

Następni to opawscy Proti směru. Bardzo dawno ich nie widziałem, dawno nie przesłuchiwałem. Wszystko jednak zostało po staremu. Nadal cloockworkowa stylizacja, muzycznie (miejscami) w klimatach The Fialek, jedynie wokaliście przybyło (sporo) tatuaży. Niezła muza niezłą muzą, ale co należy podkreślić, to to, że na scenie są znakomici. Scena jest dla nich po prostu za mała, a kolesi rozsadza energia. Dynamit: zmiany, przejścia, wokal na podwyższeniu lub wśród publiki. W line-upie zagrali wszystko to, co powinni. Większość kawałków pochodziła z wczesnego okresu i tak czekałem i czekałem i myślałem że supersongu „Přátele“ nie usłyszę, ale zagrali na sam koniec. Kapitalny utwór.

O Conductach nie ma co gadać. Król skinheadskiej sceny jest tylko jeden. Prawdziwy król królów, że dodam:) Pewnie, że zagrali, chociaż jako bis – na początku utworu Han odstawił małe przedstawienie, niebywale wybałuszając gały. Trzy lata chłopaków nie widziałem, zatem Hanowi się przytyło, Buda magicznie omłodniał, Ray chyba chwilowo nietrunkowy. Koncert rewelacja, ale w tym przypadku inaczej nie mogło być. Czas strojenia zminimalizowany do minimum, w przeciwieństwie do Proti směru. Zagrane zostały praktycznie wszystkie hiciory. Naturalnie prócz tych, których na żywo chyba nigdy nie usłyszę – „Never let you down“, „Dying for a fag“. Uważam, że panowie poprawili wyraźnie zgranie, albo mniej wypili, bo zabrzmieli zdecydowanie lepiej niż ongiś w Berlinie. „Working Class Heroes“ zaśpiewali na trzy głosy – czwarty głos to głos publiki i wyszło to ka-pi-tal-nie. Publika bawiła się doskonale, zespół chyba też, super sprawa.

Przyznaję, w ‚Melodce‘ wcześniej nie byłem. Jakoś nie było czasu albo zabrakło okazji. Bardzo ciekawy klub, nie za duży, lecz przestronny, nieźle rozplanowany i urządzony. ‚Melodka‘ zresztą pomału etabluje się jako centrum street punkowych koncertów w Czechach. W grudniu gościli w niej Haymakerzy, dwa tygodnie po Conductach zagrają The Fialky. Chociaż może bardziej na miejscu byłby czas przeszły: etablowała się, jako że doszły mnie słuchy, że ostatnim dniem działalności klubu będzie Sylwester 2023 r. (kolejny klub, wspierający subkulturę, znika). Publika przybyła w liczbie takiej, jaka możliwa jest dla Czech (jako kraju), czyli na sali było sporo wolnych miejsc (uważam, że wejściówki były w cenie dopasowanej). Wśród widzów sporo subkulturowych dam, wśród misterów przeważały glace, ale parę irokezów też się znalazło. Cały koncert trwał niecałe cztery godziny, sporo bisów, bez większych problemów technicznych.

Wychodząc w niedzielę z Młodym z hotelu patrzymy, a któż to stoi przed drzwiami? Han we własnej osobie z supporterem. No to żółwik żółwik i zapytanie, a kiedy to tak, panowie, do Warszawy? Odpowiedź krótka i zwięzła – kiedy dostaniemy zaproszenie. W toku dalszej rozmowy okazało się, że pod koniec roku szykuje się spore wydarzenie – po cichu Han zapowiedział nowy album i związaną z tym trasę. Warszawy (Polski) nie wykluczył. Co z tego wyjdzie, to zobaczymy, wiele albumów już zapowiadano i różnie to bywało. Mimo to szanowni organizatorzy koncertów subkulturowych na tym koncertowym zadupiu Europy – weźcie zepnijcie poślady i zorganizujcie to. Bo wstyd. Czesi mogą ściągnąć Conductów, Perkele, Cock Sparrerów, (prawie) wszyscy w Europie mogą, tylko w Kraju Nadwiślańskim nic się nie może udać.